poniedziałek, 7 stycznia 2013

Kroki w nieznane 2006 - antologia fantastyki

Najwyższa pora wrócić do fantastyki. Tradycyjnie na nowy rok antologia Kroki w nieznane, tym razem z 2006 roku, opracowana jeszcze przez Konrada Walewskiego, którego antologie z 2005 i 2007 Kroków w nieznane wzbudziły we mnie mieszane uczucia. Poniżej moje wrażenia co do poszczególnych opowiadań.

Jeffrey Ford - "Imperium lodów"
Artystyczne spojrzenie na synestezję. Pomysł świetny, rozwinięcie też niczego sobie, niestety zakończenie rozczarowuje. W porównaniu z dosyć mocnym tematem, zakończenie jest jakieś takie banalne.

Graham Joyce - "Częściowe zaćmienie"
Dosyć przeciętna fantazja  o tym, że obcy to nasze sny. Nic wielkiego z tego nie wynika. Poza tym niewiele tu fantastyki poza samą ideą obcych-snów.

Tony Ballantyne - "Wody Meriba"
Zakręcone na maksa, ale niezłe opowiadanie z wyśmienitym, tytułowym konceptem. Właśnie o to chodzi w fantastyce, o świetne pomysły.  

Greg Egan - "Powody do zadowolenia"
Świetnie napisane, ze świetnym pomysłem i właściwym dla takiej historii zakończeniem. Egan z sukcesem ekstrapoluje miejsce, co do którego człowiek ma najmniejszą wiedzę - ludzki mózg, i tworzy życiorys człowieka, który zwycięża rdzeniaka, by przegrać normalne życie. Drugie najlepsze opowiadanie antologii. 

Edward Bryant - "Kamień"
Niby Nebula, ale nie przemówiło do mnie to opowiadanie. Jakieś takie pretensjonalne, z niezbyt ciekawym elementem fantastycznym oraz fabułą. 

Oleg Diwow - "Koty Pawłowa"
Strasznie wymęczona nowela. Za długie, za nudne, za bardzo trąci fantastyką zza Buga. Poza tym, że mało tutaj fantastyki, dużo typowej polityki rosyjskiej (przez chwilę miałem nawet wrażenie, że czytam Suworowa), fabuła słaba, same minusy. Dawno się tak nie umęczyłem.

John Crowley - "Antyczności"
Niezłe opowiadanie, tylko że to bardziej żart niż pełnoprawna fabuła. A w sumie szkoda, bo wyjaśnienie zagadki wydarzeń w Cheshire intrygujące i mniej zdolny pisarz zrobiłby pewnie z tego pełnoprawną fabułę. No ale John Crowley to nie byle pisarzyna, tylko czołowy twórca New Weird.


Kelly Link - "Lekcja latania"
Pisane przez kobietę, i raczej dla kobiet. Nie kumam tego opowiadania, jest nieczytelne, chaotyczne i nudne.

Jeff Vandermeer - "Przemiana Martina Lake'a"
Pierwsza moja przygoda z prozą Vandermeera i od razu wyciąg z Ambergris, a dokładnie z "Miasta szaleńców i świętych". No i niestety nieco rozczarowanie. To znaczy Vandermeer ma fajny, płynny i obrazowy styl, dba o detale, dobrze się to czyta, natomiast sama fabuła tego opowiadania jest słaba, zaś Ambergris jawi się jako nieco bardziej mistyczny Nowy Jork. Mam nadzieję, że to tylko takie wrażenie i siła "Przemiany Martina Lake'a" jest widoczna dopiero w łącznej formie z innymi dziełami ze świata Ambergris. Się zobaczy.

Marina i Siergiej Diaczenko - "I odjechał rycerz mój"
No, naprawdę nieźle. Co prawda zakończenie to już typowy wyraz obecności we wschodnioeuropejskiej literaturze motywu "samotnej panny, usychającej z tęsknoty", szczególnie w twórczości Diaczenków, ale do tego momentu trzymające wysoki poziom, wciągające i niesztampowe fantasy. Również postać głównej bohaterki jest zaskakująca, chociaż przy uważnym czytaniu do przewidzenia (nie spełniłem tego warunku).

Jack Womack - "Audytorium"
Dziwne opowiadanie, dźwięczne i melancholijne, fantastyka jest tutaj ulotna, niemal jej nie ma, jest światem dźwięków przeszłości, wspomnieniem tego co utracone. Wszystko nieuchronnie odchodzi, a to, co pozostaje, to mogą być tylko unikatowe dźwięki przypominające żonę, pracę, dom, przyjemności.

David Marusek - "Album ślubny"
Fenomenalna rzecz!!! Fantastyka nienaukowa, ale wnikająca mocno w stany emocjonalne czytelnika banalnym sposobem (tutaj album ślubny, pamiątka uwieczniająca chwilę-symbol, kiedy człowiek jest absolutnie szczęśliwy). Marusek udowadnia, że prostymi środkami fantastycznymi można opowiedzieć do głębi wstrząsającą i tragiczną historię, w której nikt nie jest szczęśliwy i w zasadzie nie ma kogo za to winić, tak już niestety jest. Przy okazji autor przemyca gdzieś na pograniczu świadomości bolesną prawdę o otaczającej nas rzeczywistości. Nie wiem, czy taki był cel Maruska, czy tylko chciał napisać dynamiczne opowiadanie fantastyczne z żywymi bohaterami, ale wyszło mu to wybornie. Opowiadanie to swoją niepozornością wgryzło się do granic mojego jestestwa, jedno z najlepszych jakie w życiu przeczytałem.

Thomas M. Disch - "Zrozumieć człowieka"
Nie wiem o co chodzi Dischowi. Fantastyka jest tutaj pretekstowa, a całość sprawia wrażenie pretensjonalnych rozmyślań o niebieskich migdałach. Ciężkostrawne i rozczarowujące.

Lucy Sussex - "Absolutna nieskończoność"
Zasada nieoznaczoności Heisenberga, uzupełniona o paradoks kota Schrodingera, jako podstawa do oceny moralnej życia Wernera Heisenberga. Niezły koncept, niestety coś nie zadziałało, bo jestem rozczarowany efektem końcowym.

Ted Chiang - "Co z nami będzie"
Króciutka fantazja na temat iluzji wolnej woli. Nic nadzwyczajnego, jak to u przereklamowanego Chianga. 
 
Całkiem niezłe te Kroki w nieznane 2006, chociaż to zdecydowanie nie ten poziom co wyśmienite Kroki z 2010 pod redakcją Mirka Obarskiego. Gust redaktora jednak ma istotne znaczenie, a Walewski to jednak wybierał teksty, które często z fantastyką niewiele miały wspólnego (jak np. Disch). Wybijają się Marusek i Egan, świetny jest Ballantyne, reszta jednak albo tylko przyzwoita, albo zwyczajnie słaba (Diwow). Stąd całość Kroków A.D. 2006 zasługuje co najwyżej na ocenę dobrą.

Brak komentarzy: