Ostatnio mam szczęście do kretyńskich tytułów polskich książek. Nie może być nic bardziej banalizującego dla trzymającej merytoryczny poziom inteligentnej przygodówki z elementami dreszczowca i horroru niż "Zabójcza fala". Nie może być czegoś takiego jak zabójcza fala, gdyż fala jest to pojęcie konwencjonalne odnoszące się do pewnego zjawiska w przyrodzie, które nie ma cech wolucjonarnych i zachowawczych żywych istot. Co nie znaczy, że nie rozumiem wydawcy, bo ciężko sprzedać książkę przygodową o tytule "Prąd odpływowy".
Co do samej powieści - nie jest to z pewnością dzieło na miarę "Reliktu", ba nawet "Relikwiarza". Przez pierwszą połowę książki akcja wlecze się jak flaki z olejem, poza mozolnymi pracami związanymi z eksploatacją tajemniczej wyspy oraz od czasu do czasu zagadkowymi wypadkami i awariami "Riptide" niewiele ma do zaoferowania czytelnikowi ciekawego. Oczywiście należy się pochwała autorom, że nie starają się na siłę tworzyć nielogicznych (oczywiście w granicach konwencji gatunku) wydarzeń byleby tylko utrzymać dynamikę. Wszystko toczy się powoli, ale i całkiem logicznie. Niemniej przydałoby się przyspieszyć końcowe przyjemności, bo powieść mogła mieć równie dobrze o te 100 stron mniej i niewiele by straciła.
No ale jak już się przebrnie przez przydługi wstęp to zaczynają się kokosy. Akcja zaczyna pędzić na złamanie karku, a rozwiązanie tajemnicy skarbu, architektury szybu, w którym został złożony, geografii i geologii Ragged Island (pomimo że całkowicie zmyślonej, to fascynującej) oraz przede wszystkim miecza świętego Michała, są największymi wartościami "Riptide". Klimatyczna przygodówka pełną gębą.
"Riptide" ma niestety także swoje minusy. Poza ślamazarnością w pierwszej połowie powieści, w drugiej intensywna akcja odbywa się nieco kosztem logiki oraz wiarygodności postaci. Niestety ten drugi element mocno szwankuje (za wyjątkiem głównego bohatera), stąd też "Riptide" nie wyrasta ponad przeciętność w swoim gatunku. Niemniej przymknięcie oczu na niektóre niedorzeczności pozwala cieszyć się lekturą, co też z przyjemnością uczyniłem.
No ale jak już się przebrnie przez przydługi wstęp to zaczynają się kokosy. Akcja zaczyna pędzić na złamanie karku, a rozwiązanie tajemnicy skarbu, architektury szybu, w którym został złożony, geografii i geologii Ragged Island (pomimo że całkowicie zmyślonej, to fascynującej) oraz przede wszystkim miecza świętego Michała, są największymi wartościami "Riptide". Klimatyczna przygodówka pełną gębą.
"Riptide" ma niestety także swoje minusy. Poza ślamazarnością w pierwszej połowie powieści, w drugiej intensywna akcja odbywa się nieco kosztem logiki oraz wiarygodności postaci. Niestety ten drugi element mocno szwankuje (za wyjątkiem głównego bohatera), stąd też "Riptide" nie wyrasta ponad przeciętność w swoim gatunku. Niemniej przymknięcie oczu na niektóre niedorzeczności pozwala cieszyć się lekturą, co też z przyjemnością uczyniłem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz