poniedziałek, 3 grudnia 2012

Kryminalistyczny pasjans

Z rozpędu zakończyłem trylogię Leifa GW Perssona na lekturze powieści "Swobodny upadek jak we śnie". Zakończenie całkiem udane, ale nie do końca z przyczyn, za które normalnie tego typu powieści są chwalone. Literacko Persson to nadal dosyć cienka liga, styl drętwy, składnia kuleje, czyta się to to jak sprawozdanie z działalności spółki z o.o. Ale przynajmniej autor jest konsekwentny, a powieść stanowi rzetelny i w wielu momentach wciągający obraz żmudnej kryminalistycznej roboty, w dodatku na materiale dowodowym, który za moment się przedawni. Stopień szczegółowości z jaką Persson rozkminia najdrobniejsze detale (np. omawiany na kilkudziesięciu stronach świetny techniczno-produkcyjny opis rozkminiania z jakiej broni zabito premiera) jest pasjonujący. W każdym razie dla mnie, prawnika z kilkunastoletnim stażem, który onegdaj hobbystycznie interesował się kryminalistyką, jest to niewątpliwie frapująca lektura.

Powieść jednak poza kwestiami kryminalistycznymi i w końcu konsekwentną, trzymającą się kupy linią fabularną, nie ma za wiele do zaoferowania, przede wszystkim z tego powodu, że wiemy kim jest sprawca bezpośredni, a kim sprawca polecający już z końcówki  "Między tęsknotą lata, a chłodem zimy". Tutaj jedynie wchodzimy w morze szczegółów ich dotyczących, które pobieżnie były nam już znane z pierwszego tomu. Moim skromnym zdaniem autorski strzał w stopę, no ale skoro ludzie to kupują i swoją przyjemność wolą ograniczyć do obszernych kryminalistycznych opisów, no to git. 

Słaba i niekonsekwentna jest również wiarygodność charakterologiczna poszczególnych bohaterów. Wiele postaci kupy się nie trzyma albo przypisywane im cechy charakteru nie znajdują odzwierciedlenia w ich działaniach. Sytuację ratuje dosyć liczny komizm, którego sztandar niesie posunięty do granic absurdu tragikomiczny Backstrom, w wielu miejscach ożywiający swoją tępotą i ograniczeniem umysłowym flegmatyczną fabułę. Za postać Backstroma brawa dla autora, reszta niestety mnie nie przekonuje.

Dobre jest też zakończenie, które wyjaśnia dlaczego do dzisiaj nie wiemy, i dlaczego nigdy się nie dowiemy (jako tzw. opinia publiczna), jak to naprawdę było z zabójstwem Olofa Palmego. Wersja przedstawiona przez Perssona może, ale nie musi być tą prawdziwą.

Podsumowując - rzetelna, kryminalistyczna robota, przekomiczny Backstrom i konsekwentna fabuła oraz przekonywujące zakończenie, to spore, ale jedyne w zasadzie zalety ostatniej części trylogii policyjnej Leifa GW Perssona. Niemniej w porównaniu z poprzednimi tomami "Swobodny upadek jak we śnie" wypada nieco lepiej niż "W innym czasie, w innym życiu", a wręcz rewelacyjnie dobrze na tle katastrofalnej "Między tęsknotą lata, a chłodem zimy". Mimo wszystko cieszę się, że udało mi się skończyć całą trylogię, dzięki temu wiem, że Persson aż tak tragicznym pisarzem nie jest, jak się mogło początkowo wydawać. Poza tym, jeżeli Backstrom będzie się pojawiał w innych jego powieściach, biorę je w ciemno :).

PS A teraz najwyższa pora wrócić do "Relikwiarza", którego czytanie bez sensu w ubiegłym tygodniu przerwałem.

Brak komentarzy: