środa, 19 grudnia 2012

Koniec świata? - 21 grudnia 2012 roku

Zupełnie niepostrzeżenie, chyłkiem niejako (celowa dezinformacja światowych władz, spisek władzy i mediów?) zbliżył się dzień Armaged-donu, który został niezależnie od Biblii przewidziany kilka tysięcy lat temu przez genialnych Majów (którzy przypomnę nie byli w stanie wynaleźć koła). Szkoda, że nie przewidzieli, że dla ich cywilizacji koniec nastąpi znacznie wcześniej i z o wiele bardziej prozaicznych powodów.

W każdym razie koniec świata tuż tuż, a ja się głowię co do godziny, co by chociaż nie być w tym czasie na otwartej przestrzeni (mądre, spiskowe głowy twierdzą, że w tym czasie nie będzie grawitacji!). Czy to ma być np. 11:00 przed południem? A jeżeli tak, to według jakiego czasu? Niestety nieograniczone czeluście internetu nie przynoszą pomocy w tym zakresie. Stąd drogą dedukcji wnoszę, że ma to być według czasu środkowoamerykańskiego, no bo w końcu stamtąd pochodził naród indiańskich Nostradamusów. Czyli w Poznaniu będzie to 11:00 +ok.10 godzin, tj. 21. Cholera, nici z wypadu do teatru.

Ale na czym miałby tak w ogóle ten "koniec świata" polegać? Jest to w zasadzie już pierwsze drobne niedopowiedzenie. Bo końca świata (w sensie materialnym, planety Ziemi) z pewnością nie będzie (no bo chyba nikt nie wierzy w zderzenie z "niewidzialną" planetą Niburu, czy Nubiru), ale może być koniec świata w znaczeniu końca cywilizacji. To jest nawet bardziej niż prawdopodobne,  ostatecznie pył na wietrze nie ostał się po cywilizacjach Sumerów, Majów, Rzymu, Egiptu, czy Chin. Najpewniej jednak chodzi o koniec świata w znaczeniu końca ludzkości, a to już jest ogromne nadużycie semantyczne, co świetnie skomentował nieśmiertelny George Carlin w kontekście "ratowania planety" :):

No dobra, czyli koniec ludzkości. Ale jak i dlaczego? Dlaczego, to już wiemy, data zagłady została ustalona odgórnie przez mądre majańskie głowy i nic nam do tego, trzeba dzielnie przyjąć na klatę i optymalnie przygotować się na nieuniknione. Tylko na co? Gdzie szukać symptomów katastrofy, jakie sygnały będą świadczyć o zbliżającym się nieszczęściu? Co ma być przyczyną i jaki będzie skutek?

I tutaj pojawia się obszerne pole możliwości dla wszelakiego rodzaju fantastów i zeschizowanych umysłów. Nie popadam w panikę na wieść o końcu świata, ale chciałbym wiedzieć, co w trawie piszczy. Teorii co i jak jest mnóstwo, od przebiegunowania Ziemi (całkiem możliwe) po najazd Marsjan (serio?). Sporo się naczytałem, w większości to są takie bzdury, że głowa mała, jakież więc było moje zdziwienie, kiedy konkrety znalazłem w tym materiale, akurat autorstwa gościa, którego interesem byłoby właśnie szerzenie paniki i zabobonów, czyli astrologa:
Tak więc już wiem o co biega z tym, że kalendarz Majów kończy się na dacie 21 grudnia 2012 roku (podobno to ściema, ale przyjmijmy, że tak jest). Natomiast niepokojące jest to, że z tego artykułu wynika, że nikt nie wie jakie mogą być skutki najbliższej parady planet. Może nie być żadnych (co jest najbardziej prawdopodobne), ale mogą też być katastrofalne. I nikt, żaden naukowiec tego nie zdementuje. Oczywiście naukowiec też nie potwierdzi, bo powaga nauki polega właśnie na udowodnieniu jakiegoś zjawiska, a ciężko udowodnić skutki parady planet, która w konfiguracji przewidzianej na 21 grudnia 2012 roku miała ostatni raz miejsce kilkanaście tysięcy lat temu (tutaj odzywają się ostatnie niedobitki spiskowców, którzy twierdzą, że miał wtedy miejsce biblijny potop). 

Moim skromnym zdaniem COŚ się na pewno wydarzy, ale będzie miało to źródło wyłącznie w przestrzeni kosmicznej i sprowadzi się to do problemów łącznościowych, energetycznych i elektronicznych, czyli brak internetu, telewizji satelitarnej, prądu itd. Czyli generalnie standard. A więc drodzy Czytelnicy, czas zakupić zapas świeczek i konserwowego jedzenia na święta!

Brak komentarzy: