środa, 22 maja 2013

Krzysztof Piskorski - "Zadra" (steampunk po polsku)


Steampunk - retro fantasy albo nawet s-f, w zależności od tego, na jaki element autor kładzie nacisk, jeżeli na opisy maszyn i urządzeń, to wtedy można mówić o fantastyce naukowej. Można mówić tutaj także o nurcie historii alternatywnych, zasadniczo steampunk to odmiana fantastyki dosyć pojemna, odznaczająca się specyficzną scenografią. Przede wszystkim jest to całkiem udana zabawa z konwencją, niekiedy udaje się w konwencję wpleść wartościowe rzeczy.

Jeżeli więc ktoś miał napisać w Polsce powieść steampunkową to musiał to być Krzysztof Piskorski, sympatyczny entuzjasta gatunku (świetna prelekcja o historii steampunka na Pyrkonie 2012), który powinien odznaczać się obszerną wiedzą o literaturze i otwartą głową. Nie zdziwiłem się, kiedy Piskorski napisał "Zadrę", powieść-dylogię, która w zasadniczej mierze miała opierać się na sztafażu gatunkowym, opowiadając historię alternatywną losów Europy napoleońskiej. No właśnie miała być, bo Piskorskiemu wyszedł niezgorszy kupsztal, rozczarowujący w niemalże każdym aspekcie oczekiwań, począwszy na realizacji założeń gatunkowych, a skończywszy bohaterach. Ale najpierw nieco o fabule.

Jest rok 1819, miejsce akcji to cesarska Francja, kilka lat po rewolucji zapoczątkowanej odkryciem etheru, tajemniczej energii, której zasad działania nie zna nikt, ale która nieco okiełznana daje się wykorzystywać w technologii komunikacyjnej i wojennej. Napoleon nadal żyje i nadal marzy o podbiciu świata, do Waterloo co prawda nie doszło, ale klęska w Rosji zdążyła mieć miejsce. Najciekawszą jednak właściwością etheru jest umożliwienie bohaterom podboju świata równoległego, w którym rozwój Europy został zastopowany z niewiadomych przyczyn na etapie schyłku imperium rzymskiego. Siłą rzeczy wraże siły Europy, czyli z jednej strony Napoleon, Polacy i Włosi, z drugiej Anglicy, Prusacy i Rosjanie, przenoszą pole walki do tego świata równoległego, zwanego mało oryginalnie Nową Europą. Oprócz tego trwają prace nad zrozumieniem etheru, prowadzone przez Maurice'a Dalmonta. Bohaterami są także jego siostra Natalie oraz jej narzeczony Stanisław Tyc. 

Generalnie aż chce się czytać powieść o tak prezentującej się ogólnie fabule. Niestety całość mocno nie wypaliła, a główną winę w moim przekonaniu ponosi brak talentu pisarskiego autora. Oto zasadnicze minusy "Zadry":
  • Dużą część wydarzeń zajmują szczegółowe opisy batalii Legii Nadwiślańskiej Tyca z Prusakami itd. raz, że w ogóle nie ma to większego znaczenia dla głównej osi fabularnej, a dwa że zupełnie nie przejmowałem się losem tych potyczek, słabo od strony logistyczno-taktycznej zostało to zaprezentowane, poza tym ile można czytać o martyrologii, dzielnej postawie bojowej i generalnie o tym, że Polacy do niczego innego się nie nadają, jak tylko ginąć za inne narody z okrzykiem "Niech żyje cesarz!" na ustach. Sam Tyc, postać pierwszoplanowa, nie odgrywa w wydarzeniach większej roli, a kończy jak ostatnia ofiara własnych mrzonek.
  • Niby na wojnę idą Francuzi mający w odwodzie siły Legii, ale walki toczą tylko Polacy, a gdzie są w tym czasie Francuzi, to nie mam pojęcia (strasznie to słabo wypadło i ewidentnie pokazuje, że Piskorskiemu zabrakło wyobraźni, by ogarnąć złożoność własnego konceptu fabularnego).
  • Słaby język powieści, niby stylizacja na język epoki, ale to trochę taki współczesny quasi-kolokwializm ludowy a'la serial "Ranczo". 
  • Piskorski mnoży tajemnice i ciekawe intrygi, ale potem zupełnie je porzuca na długie momenty brnąc w nieciekawe opisy perypetii Natalie z namolnym Jeanem, bitwy w Nowej Europie, jakieś szpiegowskie gonitwy po ulicach Paryża, do tego wiele fajnych wątków, ciekawostek zostaje zwyczajnie porzuconych przez autora (jak np. dlaczego miasto Oneirikon w Nowej Europie jest nawiedzone).
  • Pomimo wiedzy Piskorskiego o steampunku, to kiepsko wygląda świat etheru, a do tego zupełnie nie wykorzystany został potencjał zaprezentowania steampunkowej epoki napoleońskiej, wpływ etheru ograniczony został jedynie do odkrycia przejścia do świata równoległego i pewnych nowinek w uzbrojeniu. Pozbawić "Zadrę" otoczki fantastycznej i czytelnik otrzymuje wojny napoleońskie tak mniej więcej z lat 1807-1812.
  • Maurice Dalmont, Stanisław Tyc, Natalie Dalmont to bohaterowie nudni, sztampowi i mało atrakcyjni fabularnie, do tego ich motywacje nie przekonują.
  • Przez powyższe wady z około 800 stron "Zadry" zieje przeważnie nudą, perypetie bohaterów czyta się obojętnie.
  • Największą chyba wadą, całkowicie niwelującą zainteresowanie rozwojem akcji, jest fatalne rozmieszczenie akcentów. Najpierw dostajemy dosyć dynamiczny i szeroko zakrojony prolog, całkiem sprawnie zawiązujący intrygę, by za chwilę cofnąć się z akcją o pół roku i mozolnie (przez resztę historii, a więc 750 stron) docierać do wydarzeń opisanych w prologu. Dopiero epilog stanowi rozwinięcie prologu. Innymi słowy prolog to konspekt, około trzydziestu pięciu rozdziałów na 750 stronach, to szczegółowe rozwinięcie konspektu, zaś epilog stanowi zakończenie wątków prologu. Absurd, totalny niewypał, zero napięcia i ogólnie masakra. To pokazuje jakim nieudolnym pisarzem jest Piskorski.
"Zadra" ma też swoje plusy, miejscami pojawia się niezgorszy klimat, ale to chyba raczej na zasadzie przypadku. Jestem zawiedziony i rozczarowany, zwłaszcza, że nawet jeżeli Piskorski nie ma talentu, to przynajmniej miałem nadzieję, że wie jak należy pisać ciekawe historie. Niestety po raz kolejny okazuje się, że polscy autorzy fabułę potrafią umiejętnie rozwijać jedynie na długość opowiadania i na tyle starcza im pomysłów oraz entuzjazmu. Potem zaczyna się na siłę rozwlekana i grzęznąca w wątkach pobocznych fabuła, byleby dociągnąć do objętości powieści. Ku mojemu ubolewaniu wygląda na to, że tak właśnie Krzysztof Piskorski napisał swoją "Zadrę". Szkoda.

Brak komentarzy: