środa, 15 maja 2013

Douglas Preston, LIncoln Child - "Gabinet osobliwości"

Po genialnej "Granicy lodu" forma duetu Preston-Child niestety poszybowała w dół. Nie jest to jakiś niekontrolowany lot w bezdenną, twórczą przepaść, ale "Gabinet osobliwości" jest najgorszą z dotychczasowo przeczytanych przeze mnie powieści tych autorów.

W "Gabinecie osobliwości" Preston i Child wracają do swoich wcześniejszych bohaterów Pendergasta, Nory Kelly i Billa Smithbacka, Manhattanu i Muzeum Historii Naturalnej. Znani z "Reliktu" i "Relikwiarza" porucznik D'Agosta i Margo Green zostali przez autorów oddelegowani do pracy w innych stanach. Nora Kelly, po katastrofie wyprawy archeologicznej w "Nadciągającej burzy" pracuje aktualnie w Muzeum Historii Naturalnej, dosyć nieudolnie romansuje ze Smithbackiem i szybko zostaje wciągnięta w orbitę zainteresowań Pendergasta. O fabule nie będę się rozpisywał, bo całość wygląda mniej więcej tak, jak w blubrze okładkowym, czyli na budowie apartamentowca w jednej z dzielnic Nowego Jorku zostaje odkryte cmentarzysko kości z XIX wieku, a dosyć szybko po tym fakcie następują morderstwa, których modus operandi wygląda podobnie do tych z przeszłości.

Na pierwszy rzut oka powieść jest świetna. Preston-Child wyjaśniają wszystkie wątki i je zamykają, nie pozostawiają nic bez wyjaśnienia. Akcja jest dynamiczna i wciągająca, miejscami zabawna, częściej przerażająca, generalnie nie można się nudzić, czy narzekać na poziom merytoryczny. Co jest w takim razie nie tak z "Gabinetem osobliwości"? Długo się nad tym zastanawiałem, i wydaje  mi się, że jestem w stanie wady tej powieści sprecyzować. Nie jest ich wcale tak dużo, nie są też jakichś kosmicznych rozmiarów, ale są one w moim przekonaniu kluczowe, zwłaszcza biorąc pod uwagę wysoki poziom poprzednich książek duetu (od tej pory możliwe nieoczywiste spojlery):
Finałowe, kulminacyjne rozwiązanie batalii Pendergasta z badassem trąci chyba najbardziej sztampową, hollywoodzką kliszą z filmów klasy B. Wygląda to mniej więcej tak (celowo nie używam nazwiska Pendergasta, by unaocznić kliszę): zły zapędza bohatera do pomieszczenia pełnego różnego rodzaju niebezpiecznych przedmiotów typu noże, siekiery, narzędzia bdsm i tortur, bohater jest mocno ranny, dwukrotnie postrzelony, leży na podłodze i błaga złego o szybką śmierć, zły ma bohatera na widelcu, mierzy do niego z pistoletu, żeby go zabić, już już naciska spust .... i nagle postanawia jeszcze go nie zabijać, tylko się nad nim poznęcać, zaczyna się rozglądać przymierzać, którym narzędziem tortur podręczyć bohatera, w końcu bierze topór katowski, bierze zamach i .... umiera w męczarniach od trucizn, którymi pokryte były tę narzędzia zbrodni w tym konkretnym pomieszczeniu. To jest klisza. Ja wiem, że te trucizny na narzędziach tortur, których dotykał badass, to ma sens wynikający z rozwoju fabuły, ale fakt, że zły nie zabił od razu bohatera, bo nagle postanowił go podręczyć? Totalnie niewiarygodne, biorąc pod uwagę jaki badass był cwany przez całą, długaśną powieść. Autorom perfekcyjnego "Reliktu" naprawdę nie przystoi robić takiej fabularnej popeliny.
Inna słaba rzecz to oś intrygi. W dotychczasowych przeczytanych przeze mnie powieściach duetu fabuła opierała się na pewnych atrakcyjnych elementach przygodowych i s-f. Zagrożenie wynikało z natury lub przedmiotów stworzonych przez człowieka (np. w "Laboratorium", czy "Relikwiarzu" były to nieudane eksperymenty naukowe człowieka, w "Granicy lodu" meteoryt, w "Nadciągającej burzy" tajemnica ludu Anasazi), elementy te, ich odkrywanie stanowiło środek ciężkości napędzający akcję. W "Gabinecie osobliwości" eksperyment naukowy badassa stoi na drugim planie, oś akcji kręci się wokół konkretnej osoby, osób. Niby wszystko jest ok, a jednak zabrakło pewnej dozy niesamowitości, zgrozy wynikającej z rzeczy, na które człowiek nie do końca ma wpływ. Tutaj wszystko zależy od człowieka, całość sprawia wrażenie nieco tylko bardziej niezwykłego śledztwa. Preston-Child idą w makabrę i groteskę. Makabrę, gdyż morderstwa są szczególnie odrażające, groteskę, albowiem motywy i postępowanie drugoplanowych postaci, z którymi muszą się męczyć Pendergast i spółka, jest wyjątkowo krótkowzroczna i infantylnie przejaskrawiona, wygląda to w związku z tym słabiej, w porównaniu np. z takim "Reliktem".
Akcja wraca częściowo do Muzeum Historii Naturalnej i niestety nie ma już tej magii, co w "Relikcie". Nie jestem w stanie stwierdzić dlaczego mam takie odczucia.
Bill Smithback jest bohaterem, który jak na razie najwięcej doświadczył spośród wszystkich postaci pojawiających się w powieściach duetu. W "Relikcie" walczył z Mbwuną, w "Relikwiarzu" z podziemnymi mutantami, w "Nadciągającej burzy" z powodzią i nawiedzonymi czarownikami. W "Gabinecie osobliwości" zostaje dosłownie pokrojony i otwarty do kręgosłupa na całych plecach w warunkach dalekich od sterylnych, leży tak otwarty przez bodajże 100 stron powieści i ociera się o drugą stronę tęczy i nie jestem w stanie znaleźć uzasadnienia dlaczego udaje mu się przeżyć, to jakieś kuriozalne deus ex machina autorów. Mało tego pozszywany w końcu nie wyciąga wniosków ze swoich błędów i dalej sprawia wrażenie tego samego Billa Smithbacka, co na początku "Reliktu". Zero refleksji, przydałoby się trochę wzbogacić tę postać, bo po tym, co fundują mu autorzy na kartach każdej powieści, w której się pojawia, zwyczajnie na to zasługuje.
Pendergast. Im więcej o nim wiem, tym jest mniej atrakcyjną postacią. Takim jest geniuszem, tak potrafi wciągnąć ludzi w orbitę swoich potrzeb, a jednocześnie omal nie daje się zabić w wyniku spartolonego przez siebie śledztwa. Do tego, te jego mistyczne mentalne podróże w przeszłość, to ja nie wiem, co to było, jakieś totalne kuriozum.

Więcej grzechów "Gabinetu osobliwości" nie pamiętam, za wszystkie wymienione powyżej autorzy powinni wyrazić skruchę i zadośćuczynić im w kolejnej powieści "Martwa natura z krukami", do której sięgnę za jakiś czas.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Nie ukrywam, że do tej pory nie znałam tego duetu autorskiego. Książka gruba, ale opis ciekawy. Podjęłam dość sceptycznie wyzwanie. I co? Nie zawiodłam się. Świetny thriller i z chęcią sięgnę po kolejną książkę opisującą losy nieszablonowego agenta FBI