środa, 17 kwietnia 2013

Jak to jest z tym czytelnictwem?

Generalnie nie interesują mnie sondaże i inne statystyki, bo jak mawiał jeden profesor od  kryminalistyki na studiach "są trzy prawdy: obiektywna, subiektywna i statystyczna". W tym jednak przypadku uczynię mały wyjątek, gdyż natknąłem się na interesujący sondaż, którego szczegółowość oraz poszczególne statystyki wskazują na to, że został przeprowadzony z głową:


Najbardziej interesująca wydaje się być statystyka 11,1% Polaków czytających co najmniej 7 książek w ciągu roku, co daje 4,2 mln osób. Wcale niezły wynik, pokazujący, że ludzie jednak czytają. 

Z drugiej strony pojawia się opinia z wewnątrz pewnego wydawnictwa fantastycznego (wypowiedź użytkownika AM na Zaginionej Bibliotece):
"Rzeczywiście dane są zbierane tak, że na podstawie ankiet nie da się wiele wywnioskować i trzeba sięgnąć do sprzedaży, a tu jest tragedia. Oczywiście dla beletrystyki.
Wygląda na to, że w ciągu 6 lat sprzedaż wartościowa beletrystyki dla dorosłych spadła o 30% (biorąc pod uwagę wzrost cen, ilościowo pewnie jeszcze bardziej). Za to cały czas rośnie i to bardzo literatura naukowa i fachowa, której udało się przeskoczyć nawet podręczniki szkolne.
Pytanie brzmi zatem, czy jest nam wszystko jedno w tych rozważaniach, co czytają ludzie? Czy jeśli czytelnictwo wzrośnie dzięki "Obsłudze tokarek i szlifierek" i wyniesie 60%, będzie ok?"

Więc w końcu jak jest z tym czytelnictwem?

PS Użytkowniczka Hatifnat pod jednym z tematów na lubimyczytac.pl opisuje, w jaki sposób wygląda promocja czytelnictwa w Wielkiej Brytanii. Pozwalam sobie wkleić tę konstruktywną wypowiedź, aby nie zginęła w tłumie mało istotnych (w tym i moich) forumowych przepychanek:
"Przez wiele lat pracowałam w bibliotekach w Polsce. Teraz pracuję w bibliotece w Wielkiej Brytanii. I sytuacja tutaj jest faktycznie odmienna a bierze się to między innymi z przekonania, że każdy ma prawo wyboru. I istnieje edukacja czytelnicza z prawdziwego zdarzenia - nie nudne lekcje biblioteczne tłumaczące zasady działania katalogu.
Na przykład niedługo po urodzenia rodzice otrzymują tzw. Bookstart Pack
http://www.bookstart.org.uk
/

dla niemowlęcia - zestaw książeczek i rymowanek by dziecko od początku obcowało z słowem pisanym. kolejne paczki otrzymuje gdy jest starsze. Bibliotekarze odwiedzają przedszkola i szkoły by czytać książki dzieciakom i wraz z nimi śpiewać. Rekordy popularności bije Summer Reading Challenge
http://summerreadingchallenge.org.uk
/

podczas wakacje dzieci, które chcą czytają sześć książek i za każdą otrzymują skromne upominki a po wakacjach bibliotekarz odwiedza szkoły i podczas uroczystego apelu wręcza każdemu uczniowi, który ukończył SRC, specjalny certyfikat.
Dla dojrzałych czytelników są m.in. City Read London

http://www.cityreadlondon.org.uk/
lub rozdawanie książek z okazji światowego Dnia Książki
http://www.worldbooknight.org/books/2013

I co najważniejsze, jeśli nie masz ochoty korzystać z tych akcji, nie "gorsza". Ponieważ do czytania nikt Cię nie zmusza.
Na tym, moim zdaniem, polega problem w Polsce. Nie ma edukacji czytelniczej, która w przeciągu ostatnich dwudziestu lat z całą pewnością mogłaby zostać rozwinięta. Istniejące akcje promujące czytelnictwo trafiają w ścianę ponieważ nie ma gruntu, na którym można by zasiać potrzebę czytania. Najsmutniejsze jest to, że nieczytający są we wszystkich tego typu działaniach traktowani jak obywatele drugiej kategorii.
Tutaj nikt nie śmieje się z Greya, Gideona czy innego bożyszcza tylko przy okazji pokazuje się czytelnikom, iż nie jest to pierwszy raz kiedy autor sięgnął po seks w swoich utworach. Robiliśmy między innymi wystawę z powieściami H. Millera. Twórcy wszystkich tych akcji pakują ludzi w te ramy i stwarzają pozory, że świat zero-jedynkowy. A nie jest."

Brak komentarzy: