środa, 17 kwietnia 2013

Douglas Preston, Lincold Child - "Granica lodu"

Długo nie zwlekałem, aby ponownie zanurzyć się w świecie przygód i tajemnic wykreowanym przez duet Preston&Child. Panowie są bezpretensjonalni, mają świadomość, że nie tworzą literatury na miarę Jamesa Joyce'a, że ich dzieła są rzetelną produkcją klasy B, ale zupełnie im to nie przeszkadza, racząc mnie tym razem wyśmienitą dawką science fiction i desperackiego pościgu morskiego po wzburzonych wodach Ziemi Ognistej, ze skrajnie niebezpiecznym meteorytem na pokładzie. "Granicą lodu" osiągają jednak niebotyczne szczyty literatury rozrywkowej, tworząc dzieło gatunkowe najprzedniejszego sortu.

Tak, tak, nie przejęzyczyłem się. "Granica lodu" to rasowa fikcja naukowa, która wykorzystuje bogaty arsenał wiedzy technicznej i naukowej, by zaprezentować nam brawurową i trzymającą się kupy fabułę i akcję wydobycia międzygalaktycznego bolidu z wybitnie niedostępnej, fikcyjnej wyspy z archipelagu Horn. Lincoln&Child nie patyczkują się z niczym, w tym i ze swoimi bohaterami, logika jest u nich na pierwszym miejscu, a wszelkie fantastyczne ekstrapolacje są sztywno zakotwiczone w nauce i technice. 

Fascynująca jest przede wszystkim podana geneza i właściwości meteorytu, on sam zaś okazuje się być nowym, niezwykle ciężkim pierwiastkiem powstałym w wyniku wybuchu kolapsara (hipernowej), wyrzuconym nieprawdopodobną energią kinetyczną w kierunku Ziemi. Czysta, klasyczna s-f można by rzec, czyli to, co tygrysy lubią najbardziej :). Z kolei fikcyjna wyspa Desolacion, na której ma się znajdować meteoryt, została przez autorów wymyślona i sprytnie umieszczona pomiędzy wyspami przylądka Horn. Jest to zauważalne dopiero jak się porówna szczegółowe mapy tego regionu dostępne w necie z mapką zamieszczoną na wstępie książki. Poza tym elementem miejsce akcji, czyli rejony Ziemi Ognistej, aż po samą granicę lodu antarktycznego, są jak najbardziej autentyczne i realistyczne, i wyglądają przeważnie jak na załączonym filmiku z opływania jachtem przylądka Horn.

Ale zakończeniem powieści panowie autorzy rozwalają system!!! (bawiąc się przy tym doskonale). Tak genialnego zakończenia, tak nieoczekiwanie fenomenalnego podsumowania całości historii ze świecą szukać we współczesnej literaturze rozrywkowej. "Granica lodu" jest absolutnie wyśmienitym czytadłem, ale jego finalny twist winduje całość na niebotyczny poziom osiągalny jedynie dla najlepszej literatury. Tę książkę trzeba przeczytać od początku do końca, po drodze delektując się fabuła, klimatem i świetną akcją w końcówce, aby ostatecznie zostać uraczonym najlepszym deserem świata. Perfekcyjny orgazm. 

Uff. Muszę trochę ochłonąć. Ok, jedziemy dalej. Jak to u duetu bywa w "Granicy lodu" jak zwykle można uzyskać mnogość ciekawostek za świata nauki i techniki. I tak np. z cyklu, czy wiesz że: 
-> tankowce są najmniejszymi z dotychczas skonstruowanych przez człowieka wehikułów, które przy swoim ruchu muszą uwzględniać efekt Coriolisa,  
-> rakiety Saturn V (używane w programie Apollo) były najcięższymi do tej pory (3 tysiące ton) przedmiotami transportowanymi przez człowieka, 
-> najdalej wysuniętym na południe miastem świata jest Puerto Williams na wyspie Navarino (a nie Punta Arenas, jak się powszechnie przyjmuje), 
->  wody pomiędzy przylądkiem Horn a Antarktydą (równoleżniki 51-60) są wiecznie wzburzone i osławione falami sięgającymi 60 metrów oraz cmentarnymi wiatrami (Wyjące Pięćdziesiątki*)
->  tytułowa granica lodu wynika z konwergencji antarktycznej, 
->  Yaghan, niemal wymarli Indianie (Cristina Calderon) są pierwotnymi mieszkańcami przylądka Horn, 
->  "wyspa stabilności" układu okresowego pierwiastków nie została jeszcze osiągnieta, ale Rosjanie intensywnie nad tym pracują itp.

Lincoln-Child lubią też puścić oko do czytelnika. W "Granicy lodu" pojawia się bowiem postać lekarza pokładowego Patricka Brambella, którego brat-bliźniak Simon został zamordowany w Nowym Jorku. Simon Brambell był lekarzem medycyny sądowej zamordowanym przez stwory z "Relikwiarza". 1-0 dla mnie za spostrzegawczość :) W ogóle postać doktora Patricka Brambella jest fajna, gość kocha książki, jest minimalistą jeśli idzie o pracę, nie cierpi za dużo towarzystwa ludzi, ale tylko dlatego że przeszkadzają mu w czytaniu.

Klimatyczna powieść, klimatyczna okładka, świetna i trzymająca w napięciu, logiczna i konsekwentna, ale przy tym w kilku miejscach przyjemnie zaskakująca fabuła, z perfekcyjnym twistem na samym końcu, do tego całkiem nieźle poprowadzeni bohaterowie z Glinnem i Vallenarem na czele), to wszystko sprawia, że po raz kolejny Lincoln & Child udowadniają, że razem są w stanie osiągnąć wyżyny literatury rozrywkowej, do tego bez ujmy dla inteligencji czytelnika. W mojej prywatnej klasyfikacji "Granica lodu" awansuje na pierwszy stopień podium z  "Reliktem", nieznacznie wyprzedzając "Nadciągającą burzę" i "Relikwiarz". Poniżej kilka linków do klimatu sztormowego z udziałem m.in. tankowca:
http://www.youtube.com/watch?v=856HPcGWGr4

Zaprawdę powiadam, że "Granica lodu" jest obowiązkowym przystankiem dla fanów literatury spod znaku techno-thriller i science-fiction.

* zachodzi tutaj pewna nieścisłość, bo w powieści używane jest określenie "Ryczące Sześćdziesiątki", co jest o tyle mylące, że pomiędzy 61, a 70 równoleżnikiem występują tzw. Bezludne Sześćdziesiątki
 
Ocena: 10/10 (absolutny top literatury rozrywkowej, powieść z gatunku "must read")

Brak komentarzy: