wtorek, 12 lutego 2013

Rafał Ziemkiewicz show, czyli pisarz politycznie zaangażowany

Uff! Nareszcie skończyłem męczarnie z prozą Rafała Ziemkiewicza. Niewiele brakowało, a wyszłoby jak przy "Herrenvolk" Uznańskiego - zwyczajnie nie dałbym rady. Jaka to kolosalna różnica jakościowa z czytaną równolegle Catherynne Valente.

Rafał Ziemkiewicz jaki jest, każdy widzi. Mocne, ideologiczne zaangażowanie polityczne, przesiąknięta tymże literatura. Nie mam żadnej ochoty na zapoznanie się z jego najnowszymi dziełami typu "Michnikowszczyzna", miałem jednak nadzieję, że jego nagradzana Zajdlami twórczość z lat 90-tych, czyli "Śpiąca królewna" i "Pieprzony los kataryniarza", będą do strawienia. Swoją wątłą nadzieję opierałem na jedynym dotychczas doświadczeniu z prozą Ziemkiewicza, a mianowicie opowiadaniem "Tańczący Mnich" w ramach Wizji Alternatywnych 2, które było całkiem całkiem.

Niestety zapodany dwupak-wznowienie od Fabryki Słów, to pozycje słabe, infantylne, stworzone przez autora, którego wyobrażenia o otaczającym świecie są charakterystyczne dla patriotycznego piętnastolatka, który ideały dojrzewającego młodzieńca zderza z cynizmem rzeczywistości i, nie mogąc się z wynikiem tej konfrontacji pogodzić, wyraża swój niedojrzały ból poprzez skarlałą formę artystyczną, tworząc spiskowe teorie dziejów. Tragicznie wygląda u Ziemkiewicza kreacja wątków miłosnych, które są żenujące. To już pewnie lepiej o miłości napisałby jakiś ksiądz. Z kolei jeśli idzie o wątki geopolityczne, to są charakterystyczne dla znanego wszem i wobec publicysty skrajnej prawicy Rafała Ziemkiewicza, tutaj dla niepoznaki opakowane w sztafaż virtual reality, który nomen omen stoi na tragicznym poziomie. Ziemkiewicz żongluje pojęciami środowiskowymi, ale jakoś tak pretekstowo, nieumiejętnie, jakieś to sztuczne i wydumane, byleby tylko usprawiedliwić tę całą gadkę polityczno-społeczną, której jest od groma i trochę.

I dałoby się jeszcze te wady jakoś przeżyć, gdyby pozycje Ziemkiewicza nie były tak śmiertelnie ślamazarne i nudne. W "Pieprzonym losie Kataryniarza" absolutnie nic się nie dzieje, nuda panuje niemiłosierna, przytłaczają dywagacje typu ta w wykonaniu pomnika Zygmunta Wazy na Placu Zamkowym na temat tego, że dzieje się coraz gorzej z otaczającym światem, a sam Zygmunt toleruje bez mrugnięcia okiem srające na niego ptaki, bo i tak mu wszystko jedno (serio?!), zaś w "Śpiącej królewnie" dzieje się może przez 5 stron, reszta to stojące na niskim poziomie przemyślenia, prezentujące żenująco naiwny i zawstydzająco prostacki i kołtuński światopogląd autora. Za co te Zajdle, ja się pytam?

Nie lubię takiej literatury, zwłaszcza fantastyki, która tylko fantastykę udaje, która pod sztafażem s-f przemyca w niezbyt wysublimowany sposób prywatne poglądy autora, narzuca niejako jego punktu myślenia. Taka zaangażowana literatura może się podobać jedynie tym, którzy nie tylko podzielają poglądy autora, ale podzielają je z równą jemu zapalczywością i energią. Takie instrumentalne traktowanie fantastyki jak czyni Ziemkiewicz w "Pieprzonym losie kataryniarza", szczególnie pod kątem bieżącej sytuacji geopolitycznej Polski w połowie lat 90-tych jest zwyczajnie obrzydliwe i nie zasługuje na aprobatę. Tym bardziej otrzymanych nagród. Bohaterowie to kukły deklamujące poglądy prawicowe Ziemkiewicza, co najbardziej absurdalne, jednym z takich drugoplanowanych postaci jest .... pomnik króla Zygmunta na Placu Zamkowym! 

Do czego sprowadza się proza Ziemkiewicza przedstawiona w recenzowanym dwupaku? Do tego, że jest wielki spisek przeciw Polsce, tak wielki, że nikt tego nie kontroluje, a głupie Polaczki jeszcze chętnie kładą głowy pod topór. Problem polega na tym, że w tej powieści nic się nie dzieje, bohaterowie albo siedzą albo stoją, deklamują sobie WIELKIE PRAWDY, a to wszystko serwowane z cynizmem skrajnej prawicy, która nie przyjmuje żadnych argumentów. Cierpi na tym fabuła, cierpi fantastyka, cierpi czytelnik, zmuszony przyjąć określony punkt widzenia. Niedobrze się robi.  

Szkoda więcej słów na polityczna agitkę fantastyczną autorstwa Ziemkiewicza. Mógłbym co prawda wejść z autorem w polemikę co do tego, co uważam za patriotyzm, ale w tej recenzji oceniam akurat fantastykę, a nie przemycane przez Ziemkiewicza za jej pretekstem odczucia ojczyźniane, więc na tym poprzestanę.

3 komentarze:

Ptaszor pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Ptaszor pisze...

Postawiłeś książe pałę, bo masz inny światopogląd. Z tej recenzji implicite wynika, że gdyby była to powieść o odradzającającym się w Polsce nazizmie ( pomijam już fakt, że żaden nazizm sie tu odradzac nie może, bo go nigdy nie było, no ale przyjmijmy optykę Michnikowszczyzny ), który szykanuje tzw, "mniejszości seksualne", to byś książkę pochwalił. Oczywiście zaprzeczysz, ale ja tak to widzę. I naprawdę trzeba mieć klapki na oczach, żeby nie widzieć, że pisarstwo Ziemkeiwicza jest wciąz aktualne w kontekście wszystkich politycznych przekrętów, których jesteśmy świadkami. Ziemkeiwicz opisał w połowie lat 90. te patologie, które są nieodłącznym elementem III RP ,tak więc "Pieprzony..." pozostaje wciąż, niestety, aktualny. A, czy wysyłanie pieniędzy na chora dziewczynkę poprzez program telewizyjny, jako żywo nie przypomina "zawieszania kawy" - hipsterskiej empatii na odległość?
Fakty nie sa ani lewicowe, ani prawicowe i naprawdę trudno mieć o to pretensje do Ziemkiewicza.

Mamerkus pisze...

Może i masz rację, ale niestety zaczynasz swój wywód od całkowicie błędnego założenia. Mój światopogląd (który, o zgrozo, w niektórych aspektach pokrywa się z tym od RAZ-a) nie ma tu nic do rzeczy. Moja ocena dotyczyła literatury i tylko tyle, wczytaj się dobrze. Krytykuję negatywnie sam fakt polityczno-światopoglądowej agitki RAZ-a pod niezbyt wysublimowanym i stojącym na żenująco niskim poziomie płaszczykiem s-f, a nie TE poglądy.
Poza tym mógłbym się w sumie obrazić za zdanie "Z tej recenzji implicite wynika, że gdyby była to powieść o odradzającającym się w Polsce nazizmie (...), który szykanuje tzw, "mniejszości seksualne", to byś książkę pochwalił.", bo nie tyle nadinterpretujesz, co zwyczajnie dopowiadasz, coś, czego nigdzie nie napisałem. Bo to z jednej strony wskazuje, że nie zrozumiałeś recenzji (jej aksjologii), z drugiej stawiasz mnie arbitralnie (bo Tobie się tak widzi) po czyjejś stronie, a ja zwyczajnie tylko literaturę sensu stricto tutaj tylko oceniałem, a nie czyjeś poglądy.
Poglądy poglądami, na nie jest miejsce w publicystyce, jeżeli przemyca się je do literatury rozrywkowej, to trzeba to zrobić z polotem i pewnym wysublimowaniem, a nie topornie i infantylnie, jak tego dokonał RAZ.
Reasumując - chciałem dobrej s-f, dostałem infantylną światopoglądową agitkę RAZ-a, za co dostał ode mnie pałę.