"Tajemnica Królestwa", pierwszy tom tzw. trylogii rzymskiej, stanowił spisane w formie rozdziałów-listów-pamiętnika poszukiwanie przez obywatela rzymskiego Marka Mezencjusza Królestwa Niebieskiego. Ani to było specjalnie ciekawe, ani odkrywcze, bohater z kolei budził mieszane uczucia. Rzuciłem to na karb tego, że kanwą powieści są motywy biblijne wszem i wobec znane i powszechnie na miliard sposobów wałkowane, więc było trochę nudnawo.
Przystępując do lektury dwóch pozostałych książek, stanowiących koncepcyjną całość, łudziłem się, że porzucenie motywów biblijnych na rzecz faktów historycznych zwiększy atrakcyjność historii, a nowy bohater będzie mniej anemiczny i silniejszego charakteru niż Marek Mezencjusz. Liczyłem tak naprawdę na niezbyt wiele, nie dostałem od autora nic.
Powieść "Wrogowie rodzaju ludzkiego", na którą składają się części pt. "Rzymianin Minutus" i "Mój syn, Juliusz" (wyłącznie z powodów redakcyjnych podzielona na dwie książki) jest zła, jest źle napisana, wlecze się jak flaki z olejem, jest zbyt długa, a jednocześnie czytelnik nie ma żadnego punktu zaczepienia, jakiegoś elementu, który sprawiałby, że chce się czytać dalej. Stąd też męczyłem się długo i niemiłosiernie, aby to wiekopomne dzieło skończyć. O samym bohaterze za chwilę. Jedyne, co się broni, to same fakty historyczne, którymi Waltari obdarza czytelnika gęsto i często. Gorzej już jest z artystycznym wykorzystaniem tych faktów, z brakiem umiejętności kreatywnego ich wykorzystania. Waltari wrzuca wszystko na chybił trafił, próbuje z tego stworzyć namiastkę spójnej fabuły, ale wychodzi mu to mizernie.
Perełką tej mizerności jest nasz bohaterek Minutus Lauzus Manilianus. Nie pamiętam bym kiedykolwiek (a trochę w życiu przeczytałem) musiał znosić tak długo bohatera tak odrażającego jak rzeczony Minutus. I do tego w narracji pierwszoosobowej. W sumie już imię jego świadczy o małości jego charakteru.
Minutus jest synem Marka Mezencjusza i Myriny, która zmarła przy jego narodzinach. Szkoda, bo to fajna babka była. Poznajemy naszą bohaterską kreaturę, kiedy ma 15 lat i siobździo w główce, ale sprawia wrażenie młodzieńca odważnego i z jakimiś tam wartościami. Następnie towarzyszymy mu w podróży z Antiochii do Rzymu, Brytanii, Koryntu, Azji Mniejszej, z powrotem do Rzymu itd. aż do czasu rządów Wespazjana, w szczególności jednak dużo miejsca zajmuje jego "przyjaźń" z Neronem. Pytanie - co jest nie tak z Minutusem, że jest jednym z najbardziej odrażających bohaterów?
Wydawać, by się mogło, że towarzyszenie bohaterowi w narracji pierwszoosobowej sprawi, że go dogłębnie poznamy, zobaczymy momenty jego przemiany, co sprawiło, że stał się tym kim był. Nic bardziej mylnego, Waltari nie daje nam takiej szansy. Młody Minutus to sympatyczny, zrównoważony, inteligentny i wrażliwy chłopak, a przy tym momentami odważny i szarmancki. Dorosły Minutus to dwulicowa świnia, która pozwala, by jego syn zginął w walce z lwem, którą sam organizuje, denuncjator, materialista, naiwny zdrajca, człowiek, który o innych myśli, że są debilami a sam odstawia takie szczyty debilizmu, że nie powstydziłby się niejeden osioł. Jednocześnie jednak, pomimo całych swoich braków w rozumie, jest to cwaniak pierwszej wody, potrafiący genialnie wręcz przewidzieć koniunkturę polityczno-gospodarczą, dzięki czemu nieustannie się wzbogaca.
W kreacji Minutusa Waltari odstawił mistrzostwo indolencji twórczej kreując bohatera tak niespójnego wewnętrznie, tak niewiarygodnego w zakresie motywacyjnym i emocjonalnym, że jest to doprawdy niespotykane. Mogę się tylko domyślać, że zmiany w charakterze Minutusa nastąpiły po okresie haniebnej niewoli w Azji Mniejszej, ale to tylko moja wyobraźnia, bo w żaden sposób Waltari tego nie sugeruje i nie objaśnia. Oczywiście uzasadnienie takiej sztuki jest bardzo proste - Waltari naczytał się od groma faktów historycznych, a że chciał potem je wszystkie wrzucić do swojego powieściowego kotła, to potem spójność postaci Minutusa na tym ucierpiała. Są jednak pisarze, którzy umieją to zrobić umiejętnie, słynny pisarz powieści historycznych Mika Waltari tego nie potrafił.
Nawet jednak pisarska kaszana odstawiona przez Waltariego nie ratuje przed zgubą Minutusa w jego dorosłym wydaniu. Tchórz, obłudnik, egocentryk, hipokryta, dzieciobójca, zdrajca, denuncjator, morderca, hedonista (ale taki łagodny, subtelny), niezbyt grzeszący inteligencją, do tego naiwny, a jednocześnie cwany. Można by wymieniać do rana. Robi oczywiście kilka dobrych rzeczy (przy czym sam jakby zaznacza, że będzie miał z tego korzyści), ale ilość niefajnych rzeczy, w których macza malce (za każdym razem tłumacząc się przed sobą i przed swoim synem, który nim gardzi, że robi to z wyższych niż słabość swojego charakteru pobudek) jest zatrważająca. Jakby chciał przebić swojego przyjaciela Nerona.
Ewentualnego tłumaczenia, że taka była specyfika życia w społeczeństwie tamtej epoki zwyczajnie nie kupuję.
Cieszę się, że mam już za sobą lekturę tych książek i że mogę dokonać na swoim blogu ekspiacji czytelniczej, bo nic mnie tak nie zmęczyło i zniesmaczyło jak trylogia rzymska Waltariego. Wbrew więc własnej nadziei wyrażonej przy recenzji "Tajemnicy Królestwa" dzieje Minutusa były jeszcze gorsze.
PS Jak wyżej wspomniałem z punktu widzenia poprawnej typologii trylogia rzymska tak naprawdę jest dylogią, przy czym druga powieść "Wrogowie rodzaju ludzkiego", z przyczyn redakcyjnych, został podzielony na dwie odrębne książki. Sytuacja analogiczna jak przy "Władcy pierścieni", o którym pisze się, że to trylogia, a to po prostu jedna powieść wydawana tradycyjnie w trzech tomach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz