czwartek, 13 września 2012

Skeczu z papugą nie będzie!....


... ale za to będzie z parostatkiem pt. "Parostatek - jak zaleźć mu za skórę":
<< Parostatki mają w sobie nadętą pyszałkowatość, która wyzwala we mnie najgorsze instynkty. Tęsknię wtedy za dawnymi dobrymi czasami, kiedy chcąc komuś powiedzieć, co się o nim myśli, szło się do niego z toporem, łukiem i kołczanem. Już sam wyraz twarzy człowieka, który z rękami w kieszeniach stoi na rufie parostatku i pali cygaro, jest wystarczającym powodem do wypowiedzenia wojny. A kiedy jaśnie wielmoża zagwiżdże na ciebie, żebyś się usunął z drogi, możesz go z całym spokojem zamordować - jestem pewien, że każda ława przysięgłych złożona z wioślarzy uzna, że działałeś w stanie "wyższej konieczności".
A jakże, gwizdali na nas, gwizdali. Nie chcę tu wyjść na samochwałę, ale mogę bez żadnej przesady powiedzieć, że przez ten tydzień nasza maleńka łódeczka dała się parostatkom we znaki silniej, niż wszystkie inne jednostki razem wzięte.
- Baczność, parostatek! - wołał któryś z nas, dostrzegłszy wroga w oddali. W jednej chwili staliśmy w gotowości bojowej. Ja brałem ster, George i Harris siadali obok mnie, wszyscy plecami do wroga, po czym spokojnie dryfowaliśmy na środek rzeki.
Parostatek zbliżał się z gwizdem, a my dalej dryfowaliśmy. Jakieś sto jardów od nas gwizdał jak furiat, a załoga wychylała się przez reling i wrzeszczała na nas. My jednak byliśmy głusi na te nawoływania. Harris opowiadał nam anegdotę o swojej matce, a George i ja za nic w świecie nie chcieliśmy uronić słowa z tej historii. (...) Nagle Harris przerywał swą opowieść w najciekawszym momencie, podnosił odrobinę zdziwiony wzrok i mówił do George'a:
- Niech mnie licho porwie, jeśli to nie parostatek!
George odpowiadał mu na to:
- A wiesz, tak mi się właśnie zdawało, że coś słyszę!
Na co wszyscy trzej wpadaliśmy w popłoch, nie wiedzieliśmy jak usunąć łódź z drogi, a ludzie na parostatku tłoczyli się na statku i udzielali nam wskazówek:
- Prawym ciągnij, tumanie! Lewym do tyłu - nie ty, ten drugi - zostawże ten ster, matole - teraz obaj naraz. Nie w tę stronę! Do nagłej...
Straciwszy cierpliwość, spuszczali szalupę i przychodzili nam z pomocą. Wreszcie, po piętnastu minutach starań, usuwali nas z drogi i mogli płynąć dalej. Dziękowaliśmy im stokrotnie i prosiliśmy, żeby nas wzięli na hol. Zawsze odmawiali >> str.121-122

A kawałek dalej:
<<W śluzie w Reading spotkaliśmy moich znajomych, którzy płynęli parostatkiem i zaholowali nas niemalże do Streatley. Rozkosznie było płynąć za parostatkiem. Osobiście wolę to od wiosłowania. Przejażdżka byłaby jeszcze rozkoszniejsza, gdyby nie całe chmary przeklętych małych łódek, które stale właziły nam w drogę. Żeby się z nimi nie zderzyć, musieliśmy ciągle zwalniać i lawirować. To skandal, jak nieodpowiedzialnie zachowują się na Tamizie wioślarze, widząc, że zbliża się parostatek. Najwyższy czas, żeby władze poczyniły w związku z tym jakieś kroki.>> str. 149

Klasyka :) I to wcale nie jest jakiś najlepszy fragment, ot typowy przedstawiciel skeczu z "Trzech panów w łódce" Jerome'a K. Jerome'a (już samo nazwisko autora świadczy nieco o treści jego książki). Nigdy bym nie przewidział, że będę zauroczony książką o facetach w łódce, nie zapominając oczywiście o psie. Jerome Jerome w swojej historyjce o niczym serwuje nam klasyczne opary brytyjskiego humoru w niezwykle stężonej dawce. Oczywiste i słuszne jest skojarzenie z Pythonami, abstrakcyjnych i absurdalnie śmiesznych dygresyjek Jerome nie szczędzi. Fabuła służy mu w zasadzie jedynie do płynnego przechodzenia pomiędzy anegdotami, no bo cóż jest istotnego w tym, że trzech potwornie leniwych i flegmatycznych dżentelmenów niższych warstw brytyjskiej klasy średniej postanowiło popłynąć sobie w górę Tamizy, żeby odpocząć od "ciężkiej" pracy, o której zresztą narrator rzecze tak:
 << (...) ja zawsze odnoszę wrażenie, że pracuję więcej, niż powinienem. Nie chodzi mi jednak, uważacie, o samą pracę. Lubię pracę. Praca mnie fascynuje. Potrafię godzinami siedziec i przyglądac się jej. Uwielbiam mieć ją koło siebie. Na myśl, że mógłbym zostac jej pozbawiony, serce mi krwawi.
Nigdy się nie opieram, kiedy ktoś chce mi dołożyć pracy. Gromadzenie pracy stało się niemalże moją namiętnością. W moim gabinecie jest jej tyle, że ledwie starcza miejsca. Niedługo będę musiał dobudować dodatkowe skrzydło.
Z moja praca obchodzę się bardzo pieczołowicie. do tego stopnia, że część mojej pracy jest u mnie już od kilku lat, a wygląda na zupełnie nietkniętą. Moja praca napawa mnie wielką dumą. Od czasu do czasu zdejmuję ja z półki i omiatam z kurzu. Nikt nie magazynuje swojej pracy tak troskliwie jak ja.
Choć jednak trawi mnie pragnienie pracy, chcę być sprawiedliwy. Nie żądam dla siebie więcej, niż mi się należy.
Dostaję ją jednak, nie prosząc o nią, i to mnie martwi.>> str.137-138

"Trzech panów w łódce" czyta się świetnie, pod warunkiem oczywiście, że lubi się montypythonowski humor. Zabawa jest wtedy przednia, a największą frajdę sprawia zgłębianie coraz to bardziej zwariowanych i nonsensownych pomysłów autora. Ciekawy jestem tak w ogóle, w jakim stopniu z Jerome'a czerpali Pythoni, bo podobieństwo formy jest uderzające. Na koniec jeszcze jeden, tym razem krótki fragment:

<<W kościele waltońskim jest żelazny "kaganiec sekutnicy". Dawnymi czasy zakładano te urządzenia kobietom, żeby tyle nie trzepały ozorami. Później zaniechano tej praktyki. Pewnie zaczęło brakować żelaza, a żaden inny materiał nie był wystarczająco mocny. >> str. 74


PS Zachęcam gorąco do zakupu i przeczytania "Trzech panów w łódce", zwłaszcza że książka jest cieniutka i taniutka, mój egzemplarz biblioteczny ma na okładce cenę 9,90 złotych. 

PS2 Parę lat temu miałem przyjemność przeczytać powieść Connie Willis z elementami fantastycznymi pt. "Nie licząc psa". Poza tytułem, to co łączy dzieło Willis z Jeromem to wszechobecny humor (ale bardziej lapstickowy niż pythonowski), miejsce akcji, epizod ze spotkaniem trzech panów w łódce (nie licząc psa) no i optymistyczny wydźwięk całości. Powieść Willis, tak jak książeczka Jerome'a, poprawia nastrój i łagodzi obyczaje. 

1 komentarz:

Izabella Nowotka pisze...

Świetny wpis. Będę na pewno tu częściej.