piątek, 14 września 2012

Tim Powers - "Serce Zachodu"

Parę dni temu przeczytałem kolejną powieść Tima Powersa. Najpierw była "Na nieznanych wodach", zaskakująco brutalna i pomysłowa przygodówka fantasy z voodoo i piratami w rolach głównych, a następnie "Wrota Anubisa" prześwietna powieść, która moim skromnym zdaniem nie do końca słusznie zaliczana jest do steampunku, a bardziej stanowi klasyczną fantasy z oryginalnym i świetnie wykorzystanym konceptem.

"Serce Zachodu" to kolejne fantasy pióra Powersa, w którym mamy do czynienia z ciekawym i oryginalnym pomysłem świata przedstawionego. Dość powiedzieć, że akcja toczy się w 1529 roku głównie w Wiedniu i pod Wiedniem, pojawia się trochę postaci historycznych (Sulejman, Ibrahim, Zapolya), a także Merlin, Artur, wikingowie, różne stwory z pogranicza horroru i magii, zaś oś fabuły kręci się wokół pewnego piwa. :)

Formalnie wszystko w tej książce zagrało, czyta się fajnie, fabuła nie ma dziur, ale pozostaje pewien niedosyt. Miałem wrażenie, że Powers nie do końca wykorzystał potencjał swojego pomysłu. Rozplanował pieczołowicie koncept, zrealizował go równie starannie, ale zabrakło czegoś, co by spowodowało, że lekturę kończy się z wypiekami na twarzy, a nie tylko z poczuciem, że było przyjemnie. "Wrota Anubisa" pozostawiły mnie z lekkim opadem szczęki, przy "Na nieznanych wodach" spociłem się z emocji, zaś "Serce Zachodu" wzbudziło we mnie jedynie poczucie zadowolenia z lektury. 

Oczywiście, żeby nie było, że psioczę ponad miarę - "Serce Zachodu" to kawał porządnej fantasy z dobrym i dobrze zrealizowanym pomysłem, którą czyta się świetnie i nie ma się poczucia zmarnowanego czasu. Powers jest bardzo dobrym pisarzem, jego plastyczny styl zachwyca i pozwala gładko poczuć klimat opowiadanej historii, a to już jest sporo.

Brak komentarzy: