środa, 22 października 2014

Almanachy fantastyki - Kroki w nieznane 2011, 2012 i 2013

Debiut literacki debiutem, a tu trzeba nadrabiać zaległości recenzenckie. Trochę to wina tego, że wziąłem się jednocześnie za kilka antologii oraz rozgrzebałem cykl Asimova. Na pierwszy ogień idą zatem Kroki w nieznane, których trzy tomy czytałem od maja do października. 
Dużo czasu upłynęło od ostatniej recenzji opowiadań z antologii Kroki w nieznane. Dokładnie miało to miejsce w styczniu 2013 roku i dotyczyło almanachu z 2006 (tutaj). Tym razem zaliczyłem trzy antologie cyklu za jednym zamachem. Poniżej prezentuję krótkie opinie odnośnie każdego z opowiadań w nich zamieszczonych.

"Kroki w nieznane 2011" (ocena sumaryczna 8/10)
1. Dan Simmons "Tegoroczne zdjęcie klasowe" (ocena 7/10)
Simmonsa w Polsce nigdy dosyć, nawet jeżeli ma to być króciutkie opowiadanie o zombie. Simmons w końcówce odchodzi tutaj nieco swobodnie od zasad rządzących zombie w kulturze masowej, ale jego opowiadanie zawiera w sobie na tyle duży ładunek emocjonalny i jest zwyczajnie bardzo dobre, że można to wybaczyć. Generalnie świetny początek antologii a.d.2011.
2. Charles Yu - "Superbohater trzeciej kategorii" (ocena 3/10)
Yu mocno zjechałem w recenzji jego powieści "Jak przeżyć w fantastycznonaukowym wszechświecie" (tutaj). Niestety jego opowiadanie również nie zachwyca, tematyka superbohaterów już na wstępie razi swoją infantylnością, a przede wszystkim łopatologią i leczeniem kompleksów wszelkiej maści nerdów. Taka popierdółka dla popierdółek. Samo opowiadanie napisane jest poprawnie, widać w Yu talent narracyjny, tylko mógłby się chłopak zastanowić nad zmianą tematyki na trochę bardziej dojrzałą.
3. K.J.Parker "Błękit i złoto" (ocena 6/10)
Dobra rzecz, chociaż przekombinowana dla samego przekombinowania. Taka przygodówka z lekką, tradycyjną low fantasy, czyli trochę alchemii, trochę barokowej estetyki. 
4. Ted Kosmatka "Prorocze światło" (ocena 9/10)
Kosmatka! I wszystko jasne. Ten gość jest wyborny, wszystko, co napisze zamienia się w skarb, spod jego pióra wychodzą same cenne kruszce. nie inaczej jest i z "Proroczym światłem", literacką wariacją na temat podstawowego eksperymentu mechaniki kwantowej, czyli doświadczenia Younga ze szczelinami. Kosmatka wykorzystał motyw jednej z największych tajemnic współczesnej fizyki do zaprezentowania fabuły z zaskakującym wnioskiem. Od nauki do metafizyki. Świetna rzecz, szkoda że tak mało czystej s-f w Krokach w nieznane.
5. Tony Pi "Przynęta idealna" (ocena 5/10)
Stustronicowa, lekka i przyjemna opowiastka o swoistego rodzaju istotach nieśmiertelnych kryjących się za parawanem ludzkiej historii. Ani to specjalnie wymyślne, ani oryginalne, czy intrygujące, niemniej czyta się bardzo przyjemnie. Szkoda tylko, że jest to element większej całości, bo historia nie znajduje swojego zakończenia, "Przynęta idealna" to zaledwie wstęp do rozpisanej na wiele opowieści intrygi w gronie nieśmiertelnych.
6. Will Ludwigsen "Pamięć jest czymś jak dom" (ocena 4/10)
Dom przemieszcza się kilkadziesiąt lat przez iks kilometrów w ślad za ostatnim członkiem rodziny, której dramat rozegrał się w jego murach? Jako przenośnia - zbyt dosłowne, jako moralitet - zbyt pesymistyczne, fabularnie - zbyt absurdalne. To już naprawdę można wymyślić wszystko, współczesna literatura skazana jest na tego typu durności? 
7. Marina i Sergiej Diaczenko "Przenicowany świat" (ocena 3/10)
Co Ci ruscy mają z tymi przenicowanymi światami? W każdym razie to opowiadanie jest jak niemalże każdy produkt Diaczenków - bez sensu.
8. Paul M. Berger "Stereogram Szarego Fortu w dniach jego chwały" (ocena 7/10)
Króciutkie, ale pomysłowe i napisane z zębem. 
9. Charles Stross "Palimpsest" (ocena 7/10)
Miał być galimatias fabularny? No to jest. Zamierzony i kontrolowany przez autora. Fantastyka bardzo dalekiego zasięgu, w zasadzie nie s-f, lecz oryginalna space opera, zasadzająca się na koncepcji paradoksów czasowo-logicznych. Świetnie się czytało, niestety nie za wiele zrozumiałem, te wszystkie "niehistorie", "nadpisane" zdarzenia i inne elementy rzeczywistości palimpsestu, nie ogarnąłem. Myślę, że paradoksalnie lepiej by to wyszło jako wizja filmowa. 
10. Mercurio D. Riviera "Twoje cierpienie nas ochroni" (ocena 4/10)
Wizje tyleż pesymistyczna, co kiepsko rozpisana. Tu jakieś ataki terrorystyczne, tu voodoo, czy inne karaibskie czary-mary. Kupy się to średnio trzyma, do tego nie wiadomo, co miało być przesłaniem opowiadania, co autor chciał przekazać poprzez przemianę głównego bohatera. Że świat to złe miejsce? Nieprawdopodobne. 
11. Jurij Nesterienko "Rozpacz" (ocena 10/10) 
To chyba najbardziej dołujące dzieło literackie, jakie dane mi było w życiu przeczytać. I jest to rzecz absolutnie genialna! "Rozpacz" to literacki odpowiednik filmów "Pandorum", czy "Ukryty wymiar". Kto oglądał, ten wie o co chodzi. Ten sam klimat pustki, samotności, śmierci, syfu i beznadziei w bezmiarze kosmosu. Konsekwencja z jaką Nesterienko skonstruował "Rozpacz" jest fenomenalna. "Rozpacz" w swoich założeniach konstrukcyjnych oraz rozwiązaniach fabularnych jest absolutnie przerażająca, chyba nikt nie będzie w stanie stworzyć czegoś bardziej pesymistycznego. Nie będę zdradzał tutaj elementów fabuły, bo jej stopniowe odkrywanie razem z bohaterami jest główną atrakcją "Rozpaczy", podam tylko kilka istotnych elementów: system Gliese 581, ciemna materia, klonowanie. 
Czytać koniecznie w głębokiej ciszy, nocą!


"Kroki w nieznane 2012" (ocena sumaryczna 6/10)
1. Robert Shearman "Wrzawa śmiertelnych" (ocena 7/10)
Dobra rzecz, chociaż bez rewelacji. Mieszanka typowego angielskiego humoru oraz horroru (coś na kształt filmu "Shaun of the dead"). Miejscami przerażająco okrutne, przeważnie doskonale absurdalne, lekko i bezpretensjonalnie parafrazuje atawistyczny lęk człowieka przed śmiercią. Ocena tylko 7/10, bo można było mimo wszystko wycisnąć więcej z tego pomysłu.
2. Aleksandr Zolotko "Żywiciele" (ocena 8,5/10)
Wyśmienite opowiadanie, zasadza się na oklepanym i wyeksploatowanym do cna przez kulturę masową pomyśle, ale przedstawia je w sposób świeży i wybitnie wstrząsający. Siła tkwi w prostocie, podobnie było w "Albumie ślubnym" Maruska. Szkoda tylko, że jest w "Żywicielach" szczegół, który sprawia, że nie mogę dać maksa. Żeby nie spamować treści proponuję osobom zainteresowanym zwrócić uwagę na narzędzie, którym posługuje się lekarz w stosunku do służebnego, a narzędzie, którego używają żywiciele. Czy nie byłoby łatwiej i bezpieczniej na dłuższą metę dla żywicieli, gdyby posługiwali się do tej codziennej czynności narzędziem lekarza? :) 
Poza tym drobnym zgrzytem opowiadanie Zolotki jest doskonałe, wyjątkowy przypadek, kiedy zachwycam się literaturą ze Wschodu.
3. Bradley Denton "Orzeł adacki" (ocena 5/10)
Miejsce akcji - wyspa Adak, Aleuty
Czas akcji - lipiec 1944r. 
Osnowa fabularna - autentyczne fakty historyczne, tj. II wojna światowa, konflikt amerykańsko-japoński w basenie Morza Beringa oraz osoba pisarza Dashiela Hammetta, który wówczas był podoficerem na Adaku. 
Fabuła - szeregowy stacjonującego na wyspie Adak regimentu sił USA znajduje zamordowanego, ukrzyżowanego i wypatroszonego w osobliwy sposób orła bielika. Na polecenie dowódcy oddziału dobiera sobie do spółki kaprala "Tatka" (rzeczony Hammett) w celu wyjaśnienia tej zagadki. 
Ekstrakt - rzetelnie napisana i całkiem wciągająca mini-powieść ubrana w płaszcz klimatu noir, tylko gdzie tu fantastyka? Jedyne, co można od biedy nazwać elementem fantastycznym, to jakieś aleuckie voo-doo z użyciem ukrzyżowanego orła na kilku stronach oraz halucynogenne objawy spożycia wywaru z miejscowych grzybów. Jak na prawie 100 stron lektury w fantastycznej antologii to trochę mało. Ale sama historia spoko.
4. Ursula LeGuin "Rybak z Morza Śródlądowego" (ocena 7/10)
Jak to u Ursuli - fantastyczne ekstrapolacje służą przedstawieniu najbardziej podstawowych prawd życiowych - tutaj są to miłość i przywiązanie. Jak zwykle u tej pisarki - nastrojowo, subtelnie, z porządną podwaliną fabularną i zachowaniem wewnętrznej logiki świata przedstawionego. W zasadzie jedynym minusem budzące we mnie pewien niesmak założenia systemu społecznego planety ...., te podwójne małżeństwa. 
5. Paul Jessup - "Otwórz oczy" (ocena 5/10)
Mindfuck roku, orgia pomysłów, charakteryzacji, lokalizacji i konceptu, niestety pozbawiona duszy i ogólnego sensu. Akcja dzieje się w kosmosie i rozpoczyna się seksualnym aktem młodej kobiety .... z supernową, czyli gwiazdą w fazie kolapsu. Potem mamy postaci typu dwaj bracia 1,50m i 3,00 m wzrostu, kobieta, której połowa twarzy to szklana klatka z dwoma motylami, ganesze albo swego rodzaju żywostatki obdarzone sercami!, układem kostnym i wyhodowaną inteligencją. Sto stron estetyczno-wizualnej ekstazy pomysłów, której autor nie był w stanie nadać niczego więcej, ponad to, co się czyta. "Otwórz oczy" należy potraktować dosłownie (brak głębi) i w przenośni (surrealizm) jednocześnie, nie wiadomo bowiem, czy cała historia to projekcja wyobraźni bohaterów, czy też rzeczywiste wydarzenia space opery. Pisząc oględnie - przepiękna, przebajerowana wydmuszka.
6. Suzanne Church "Dołącz, całuj. leć" (ocena 4/10)
Niezbyt interesująca tradycyjna wizja przyszłości, w której narkotykiem wstrzykiwanym dożylnie lub wciąganym nosem jest muzyka, czy tam ogólnie dźwięki zapodane w jakiś mistyczny sposób. To wszystko łączy się z konsumpcyjnym trybem życia młodzieży, imprezownie jako miejsca orgiastycznego transu itd. Główny bohater jest i na tym koniec, niewiele o nim wiemy, ma tam jakieś rozkminy związane ze swoim mizernym życiem, ale nie jest to ciekawsze ponad historie każdego, kto za bardzo pobalował i w nocy ma problem, by trafić do chaty (przerobione w ostatni weekend, oj co to się działo, może napisze opowiadanie).
7. Ted Chiang - "Automatyczna Niania Daceya" (ocena 6/10)
Przyzwoita nowelka zapodana w formie sprawozdawczej. Historia trzyma się kupy, zawiera wyraźny przekaz, jednocześnie jest ciekawa fabularnie. Tylko jak zwykle u Chianga zabrakło mi jakiegoś ducha, emocji.
8. Olga Onojko "Lotnik i dziewczyna" (ocena 3/10)
Osiemdziesiąt stron czytania zupełnie po nic. Fabuła, która zasługuje co najwyżej na pięciostronicową anegdotkę, została sztucznie rozdęta do niebotycznych rozmiarów. Trzy oczka jedynie za to, że kreacja świata eteru zawsze w cenie, szkoda że autorka nie miała zupełnie sposobu na podsumowanie historii, całość kończy się w tak kuriozalny sposób, że poczułem złość i frustrację za zmarnowaną godzinę czytania. Onojko swym opowiadaniem nie wnosi niczego nowego do fantastyki (gdzie te kroki w nieznane?), motyw przewodni był już przemielony w literaturze na tysiąc sposobów, i to z lepszym skutkiem. Wypada życzyć autorce mniej oklepanych pomysłów, bo warsztat ma przyzwoity. 
9. Neil Gaiman "Przypadek śmierci i miodu" (ocena 3/10)
Gaiman to nie Doyle, jego Holmes to nie Holmes jakiego znamy. Ale w sumie czemu się dziwić, współczesna popkultura przemieliła słynnego detektywa na różne sposoby (hollywodzka sieczka z Robertem Downeyem, czy brytyjski serial postmodernistyczny o Holmesie żyjącym w naszych czasach), w tym kontekście herezja Gaimana, to drobne wykroczenie. Sherlock jest stary i postanawia na stare lata zgłębić tajemnicę śmierci za pomocą specjalnego miodu. Historyjka ma około 20 stron, nic się nie dzieje, Holmes odgrywa sekret wiecznej młodości i znika. Zero klimatu, zagadek, a wątek fantastyczny mizerny. Po raz kolejny przekonuję się, jak słabym pisarzem jest Gaiman. 
10. Dylan Horrocks "Steam girl" (ocena 5/10)
Namnożyło się tych opowiastek o nerdach. I chyba tylko dla nerdów. Zarówno Charles Yu, jak i Dylan Horrocks nie przekonują mnie do swoich historii, chociaż trzeba przyznać, że Horrocks przynajmniej ma lekkie pióro i stara się nadać głębi swojej historii. Tylko co z tego, skoro motyw ciężkiego dzieciństwa, szkolnego wyrzutka i ucieczki tegoż w świat fantazji został przemielony wzdłuż i wszerz przez literaturę popularną, jak przykładowo w genialnej "Niekończącej się historii". Pół biedy, że Horrocks zdaje sobie z tego sprawę i nie pretenduje do roli odkrywcy Ameryki.
11. Dan Simmons "Kochanek doskonały" (ocena 8/10)
Mam drobny problem z minipowieścią Simmonsa (zajmuje 130 stron antologii). Recenzuję zbiór nowel fantastycznych i pod tym kątem "Kochanek doskonały" posiada wiele wad, tymczasem pomijając jakiekolwiek klasyfikacje gatunkowe jest to rzecz wyśmienita. Pominę braki fantastyczne, a skupię się na tym drugim aspekcie. "Kochanek doskonały" to nie tyle historia antywojenna, co prozaiczna gloryfikacja Życia, pean na cześć miłości do istnienia. Główny bohater, fikcyjny poeta brytyjski James Rooke tak pisze w swoim pamiętniku z okopów bitwy pod Sommą:
"Każdą sekundę przeżytą aż do tej chwili uważam za cenny dar i nienawidzę tych, którzy chcą odebrać mi szansę na zobaczenie kolejnego wschodu Słońca, zjedzenie kolejnego posiłku czy dokończenie lektury."
Rooke chce żyć, chce wykonywać umiłowane, proste czynności życiowe jak spacery, jedzenie, czytania, seks, sprzątanie. Ma poczucie własnego jestestwa, a jednak wojenna maszynka do mięsa stara się ze wszystkich sił odesłać go w niebyt śmierci. Bezsens wojny jest w szczególności widoczny w scenie, gdy batalion Rooke'a przedwcześnie atakuje pozycje niemieckie, by potem paść ofiarą nalotu własnych myśliwców. 
"Wicher w stęchłym powietrzu uwiązł i zastygnął. Znikły chmury - to dawne ciemności narzędzie. Stało się niepotrzebnym - ciemność była wszędzie."
Rooke staje się kochankiem życia, którego emanacją jest wyimaginowana piękna Pani. Pani ratuje go w wielu sytuacjach, a to wyciągając go z ziemianki, gdzie sekundę później spada moździerz, a to kochając się z nim w chwili samobójczej szarży na pozycje wroga. Dzięki temu przeżywa wojnę.
"Wszystko kochałem. I wszystko przeminie, zniknie, w ostatniej godzinie".
Ale do tego czasu, carpe diem!

"Kroki w nieznane 2013" (ocena sumaryczna 5/10)
1. Michael Swanwick "Martwi" (ocena 5/10)
Ograne schematy fantastyki socjologicznej - posthumanistyczna przyszłość ludzkości, gdzie człowiek we wszystkich aspektach życiowych (praca, seks, estetyka nawet) zastępowany jest przez zombie. Swanwick nie wnosi nic nowego do tej konwencji.
2. Kir Bułyczow "Zeznania Oli N." (ocena 4/10)
Początek jest intrygujący i wciągający, zagadka Ogników budzi zainteresowanie i tworzy zachętę do dalszej lektury w celu uzyskania odpowiedzi na pytania związane z czym, po co i dlaczego te całe Ogniki się pojawiły. Jak to jednak zwykle bywa z tego typu opowieściami "Zeznania Oli N." szybko zamieniają się w niezbyt błyskotliwą, toporną wręcz demagogię środowiskowo-społeczną, a wyjaśnienie zagadki Ogników zakrawa na zwyczajną kpinę. 
3. K.J.Parker "Mapy zostawmy innym" (ocena 5/10)
A jednak rozczarowanie mocno reklamowaną i powszechnie zachwalaną minipowieścią Parker/a. Przez pierwszą połowę styl autora/ki stanowi miły powiew świeżości i sprawia, że chce się więcej. Tam jednak gdzie dużo gadania dla samego gadania służyć ma wprowadzeniu w akcję i bohaterów i ten styl się sprawdza, to już w miejscu, gdzie powinno nastąpić rozwinięcie i kulminacja fabuły, ta nieustanna paplanina autora/ki zwyczajnie zawodzi i nie wynagradza niedostatków fabuły takich jak brak puenty, zwrotów akcji, zaś to co ma zaskakiwać jest zaskakująco mdłe i nieciekawe. Osnowa fabularna (taki quasi-piracki klimacik poszukiwania eldorado) jest intrygująca i wiele obiecuje, stąd może moje rozczarowanie ostatecznym efektem. 
4. Marc Laidlaw "Lotny" (ocena 1/10)
Nie wiem, co to było, ale było wyjątkowo słabiutkie. Omijać szerokim łukiem. 
5. Jonathan Lethem "Szczęśliwy człowiek" (ocena 5/10)
Typowe opowiadanie, w którym puentą ma być odkrycie sensu świata przedstawionego. Niestety łopatologia motywu przewodniego sprawia, że od momentu pojawienia się na scenie tytułowego szczęściarza można się łatwo domyślić, o co biega z tym całym piekłem. Zatem końcówka, zamiast walić między oczy szokującą puentą, zwyczajnie rozczarowuje.
6. Brandon Sanderson "Nowe szaty cesarza" (ocena 6/10)
Kto przeczytał wyśmienitą i rozciągniętą na ponad 2 tysiące stron trylogię "Mistborn" tego "Nowe szaty cesarza" nie powalą na kolana. W "Mistborn" był motyw metali dających bohaterom supermoce, tutaj główna bohaterka zajmuje się kształtowaniem formy rzeczy poprzez swego rodzaju modyfikowanie ich duszy. Nie przekonała mnie ta wizja szczerze mówiąc, doceniam koncept autora, ale ani przez chwilę nie uwierzyłem w taki świat przedstawiony, nawet jeżeli przyjąć, że to tylko fantasy. Lepiej idea formowania materii przez świadomość wypadła Jackowi Dukajowi w "Innych pieśniach". 
Dobre czytadło od Sandersona, ale nic ponadto.
7. James Alan Gardner "Bron promieniowa - love story" (ocena 9/10)
Najlepsze opowiadanie tego tomu Kroków. Genialny i oryginalny pomysł wyjściowy, potem jego wyśmienita realizacja, zabrakło tylko jakiegoś równie dobrego zakończenia, które jest co najwyżej poprawne. Alan Gardner autentycznie wciągnął mnie w swoją historię, nieskomplikowaną, banalna wręcz, ale mającą w sobie ten pierwiastek wyjątkowości. Mocna rzecz, polecam gorąco tę nowelę każdemu fanowi dobrej literatury. 
8. Julia Zonis "Gołąbek" (ocena 3/10)
Typowy badziewny produkt mizernej fantastyki zza Buga. Ani be, ani me, ani kukuryku, nieczytelny świat przedstawiony, anonimowi i mało interesujący bohaterowie, wątek fabularny rozwodniony i nudny jak flaki z olejem, no i przewidywalne zakończenie. Myśli przewodniej, morału nie stwierdziłem. 
9. Grek Kurzawa "Puste przestrzenie" (ocena 6/10)
Mam problem z tym opowiadaniem. Z jednej strony klimatyczny świat przedstawiony i dosyć ciekawa fabuła, z drugiej strony wszystkiego jest tutaj za mało - za krótkie, zbyt szkicowe i sterylne, zakończenia jakby brak, za mało wyrazistości, a atak obcych totalnie nieczytelny. Szkoda, bo potencjał opowiadanie Kurzawy ma przeogromny. 
10. Karin Tidbeck "Jagannath" (ocena 7/10)
Drugie najlepsze opowiadanie tomu, dałbym ocenę wyższą, gdyby zakończenie było bardziej wyraźne. Sama historia jednak dosyć oryginalnie przedstawiona i klimatyczna. 
11. Orson Scott Card "Założyciel " (ocena 2/10)
Card oczywiście w swoim stylu męczy bułę i manifestuje swoje mormońskie wizje wszechświatów. Mam nadzieję, że cykl Asimova nie jest napisany w takim samym stylu, bo się chyba potnę. 100 strony drętwej gadaniny, pitolenia o ogniach świętego Elma i tęczach na Placu Zbawiciela. Namęczyłem się strasznie od tego filozofowania, fantastyka sprowadzona do taniego moralizatorstwa. Do tego w sposób nachalny i obrzydliwy promowana manipulacja drugim człowiekiem dla osiągnięcia celów "wyższego rzędu". Oczko wyżej jedynie za świat Fundacji. 
12. Bradley Denton "Sierżant Chip" (ocena 6/10)
Pomysł dosyć prostacki i trącący literaturą kanapową, ale na szczęście sprawna realizacja i utrzymanie tempa akcji sprawiają, że 50 stron szybko przemija, a sama historia pozostawia przyjemne wrażenia. 
13. John Kessel "Wielkie marzenie" (ocena 3/10)
Eee, słabe to to. Jakaś próba złożenia hołdu Raymondowi Chandlerowi, ale wyszło trochę na bakier. Fantastyka sprowadza się tutaj do bliżej niesprecyzowanego oddziaływania tego pisarza na rzeczywistość, kreowanie wydarzeń wedle własnej wyobraźni. Taka insza wersja formowania materii przez wolę. Kobiety giną tutaj hurtowo, a faceci gapią się na siebie i zastanawiają, o co chodziło Kesselowi, że ich w to wszystko wplątał. 

Brak komentarzy: