poniedziałek, 5 sierpnia 2013

New-weird dla młodszego czytelnika (China Mieville - "LonNiedyn", ocena 9,5/10)

Kapitalna rzecz! China Mieville rozbija po raz enty bank i wyrasta na najlepiej ocenianego przeze mnie pisarza od czasu, kiedy zaczytywałem się Dukajem. To już nawet lubiany przeze mnie Dan Simmons nieco mnie ostatnio rozczarował swoim "Droodem". Mieville, poza niefortunnym "Miastem i miastem" trzyma poziom i po raz kolejny (po rewelacyjnym "Krakenie") dowalił do pieca.

"LonNiedyn" to niemalże idealny przygodniak sprokurowany pod dzieci i młodzież, chociaż objętość (ponad 530 stron) oraz charakterystyka prozy Mieville'a wskazują bardziej na wiek 10+. Mieville rozgrywa w swoim stylu fenomenalną i zaskakującą na każdym kroku fabułę, myląc tropy, mnożąc nieoczekiwane i trzymające się kupy zwroty akcji oraz trzymając w napięciu od pierwszej do ostatniej strony. I zupełnie w tym nie przeszkadza fakt, że adresatem jest młody czytelnik. W zasadzie poza tym, że główną bohaterką jest dziewczynka oraz prosty przekaz (obrazki, krótkie rozdziały i zdania, czytelna jak na Mieville'a fabuła), nie czułem się, jakbym czytał dzieło nieprzystające do dorosłego umysłu. 

Czego więc można spodziewać się po "LonNiedynie":
- niesamowicie twórczej i świeżej adaptacji oklepanego motywu "co się wydarzyło po drugiej stronie lustra",
- wspaniałej, zaskakującej na każdym kroku, wciągającej i trzymającej w napięciu fabuła,
- oczywiście charakterystycznego stylu Mieville'a, lekkiego i sprawnego pióra, no i ten jego unikatowy new-weird (tylko Mieville jest w stanie sprawić bym z przejęciem czytał historię, w której występują wojownicze kosze na śmieci ninja, czyli ... śminja :) ),
- co za tym idzie kapitalne słowotwórstwo, które tworzy unikatowy klimat opowieści (rzeczone śminja, kosmate oknatule, opactwo siećminsterskie, smombie, smrodoćpuni, smoglodyci, kozłośmiornica, dżdżolew, czy poszczególne postaci LonNiedynu); w tym miejscu słowa uznania należą się również tłumaczowi Grzegorzowi Komerskiemu, który moim zdaniem świetnie oddał w tych nazwach ich angielskie znaczenie,
- wartością dodaną "LonNiedynu" są także odautorskie rysunki, które są po prostu wyśmienite, a jednocześnie pokazują, co lęgnie się w wyobraźni Mieville,a, tytułem przykładu:

jeden z rodzajów miejskiego autobusu
smombie
Tuba, władca dzielnicy Głoskowo
żyrafa ludojad
bohater do wynajęcia
śminja


- przede wszystkim jednak poczucie, że ma się do czynienia z absolutnym, merytorycznym hitem literatury rozrywkowej.

Zaprawdę rzadko można spotkać coś lepiej napisanego, aniżeli "LonNiedyn" Mieville'a. I pomimo tego, że powieść zawiera w sumie kilka zupełnie nieistotnych dla fabuły niedociągnięć (które są w sumie czepialstwem z mojej strony), polecam każdemu przeczytanie "LonNiedynu", czyli Chiny Mieville'a w wersji light. 

Brak komentarzy: