wtorek, 13 sierpnia 2013

Hannibal Lecter - kanon współczesnej kultury rozrywkowej

Hannibal Lecter - któż o nim nie słyszał? Morderca-esteta, socjopata-kanibal, erudyta-sadysta. Postać z kanonu współczesnej kultury rozrywkowej, która już na stałe zapisała się zgłoskami jako jedna z najbardziej mrocznych, charyzmatycznych i klimatycznych w historii literatury i filmu. Tak się składa, że nie miałem do tej pory okazji (a może chęci?) zapoznać się z dziełami, w których się pojawia (5 filmów, 4 powieści) postanowiłem więc nadrobić zaległości. Oczywiście sięgnąłem po pierwowzór literacki.

Lecter został powołany do życia przez pisarza Thomasa Harrisa i pojawia się w czterech jego powieściach (po kolei): "Czerwony smok", "Milczenie owiec", "Hannibal" i "Hannibal rising" (tak na marginesie facet napisał chyba tylko 5 powieści i odniósł megakasowy sukces, pozazdrościć). W pierwszych dwóch Lecter jest postacią drugoplanową, mrocznym cieniem głównych bohaterów, Willa Grahama  i Clarice Starling. W dwóch ostatnich Lecter jest już w centrum zainteresowania. Jak myślicie, które z tych powieści są w związku z tym lepsze? Poniżej opiszę pokrótce moje wrażenia z lektury całej tetralogii, a następnie podsumuję postać Hannibala Lectera.

Thomas Harris - "Czerwony smok" (ocena 7/10)
Harris napisał "Czerwonego smoka" w 1981 roku. Historia jest mroczna, pesymistyczna i momentami niezwykle krwawa i brutalna. Głównym bohaterem jest Will Graham, były agent FBI, ściągnięty z przedwczesnej emerytury, przez swojego szefa Crawforda, do pościgu za sadystycznym mordercą niewinnych rodzin mieszczańskich. Graham obdarzony jest enigmatyczną zdolnością wniknięcia w umysł mordercy, dzięki czemu jest w stanie przewidzieć następny krok drapieżnika, ustalić modus operandi tam, gdzie go pozornie brak. Takie jest założenie, w praktyce wychodzi na to, że Graham to taki sprawniejszy niż inni, współczesny Sherlock Holmes, który zwyczajnie "więcej widzi" na miejscu zbrodni. 

Generalnie jednak postać Grahama opiera się na założeniu, że jest podobny do Czerwonego smoka, czy też Lectera, ma w sobie ten socjopatyczny pierwiastek, tylko w przeciwieństwie do nich wybiera drogę służenia społeczeństwu. Pomimo topornego pióra Harris całkiem sprawnie kreśli tę postać, w związku z czym "Czerwonego smoka" czyta się nieźle, chociaż bez większych wypieków na twarzy.

Podobnie ma się sytuacja z rzeczonym mordercą, karzącym się tytułować Czerwonym smokiem. Postać tę poznajemy stopniowo, nieco chaotycznie i mocno topornie, ale całkiem wiarygodnie. Co więcej ulega ona przemianie w trakcie lektury, i to całkiem interesującej momentami. 
William Blake "The great red dragon and the woman clothed in sun"
Oto obraz będący inspiracją, lejtmotywem zeschizowanej osobowości psychola występującego na łamach "Czerwonego smoka". Trzeba przyznać, że całkiem klimatyczna sprawa, robi wrażenie. 

W tym miejscu dochodzimy do postaci Hannibala Lectera, który pojawia się na może 20-30 stron. Lecter wylądował w ciupie za sprawą właśnie Willa Grahama, nie pała więc do niego zbytnią atencją, niestety Graham zmuszony jest skorzystać z pomocy Lectera w ujęciu Czerwonego smoka. Co z tej współpracy wyjdzie, dowiaduje się czytelnik na końcu powieści.

"Czerwony smok" to całkiem sprawnie napisany thriller, dobra, rzemieślnicza robota, dobrze się czyta, szkoda tylko że ma taki pesymistyczny wydźwięk. Lecter pojawia się krótko, w zasadzie nie dane nam jest go bliżej poznać, niemniej zaznacza swoją klimatyczna obecność.

Thomas Harris - "Milczenie owiec" (ocena 8/10)
Schemat jest podobny jak w "Czerwonym smoku". Znowu grasuje seryjny morderca, znowu konieczne jest skonsultowanie się w tej sprawie z Hannibalem Lecterem. Harris dał już spokój sponiewieranemu Willowi Grahamowi i z konieczności musiał zatrudnić u boku Jacka Crawforda studentkę Quantico Clarice Starling. Ambitna Starling przystępuje z animuszem do działania i kontaktów z Lecterem, nie przypuszczając nawet jak bardzo zmieni to jej życie. 

Fabuła "Milczenia owiec" jest powszechnie znana. Lectera jest już tutaj więcej, poznajemy jego demoniczną naturę całkiem nieźle, a jego elektryzujące rozmowy z Clarice Starling przeszły już do historii gatunku. Lecter nadal jest postacią drugoplanową, ale dzięki jego ekshibicjonistycznym dialogom ze Starling dowiadujemy się nieco o nim samym, o jego erudycji, inteligencji i potrzebie jedzenia swoich ofiar. Harris skupił się przede wszystkim na tej dwójce, przez co cierpi nieco badass odcinka, Jame Gump, zdzierający skórę z młodych kobiet. 

"Milczenie owiec" jest świetnym thrillerem, wciągającym i trzymającym w napięciu do samego końca. Harris zmniejszył toporność swojego pióra, niemniej nie ustrzegł się kilku błędów, które jednak nikną przy dobrej fabule. 

Thomas Harris - "Hannibal" (ocena 4/10), "Hannibal rising" (ocena 2/10)
No i dochodzimy do marketingowych klopsów. "Milczenie owiec" słusznie uznaje się za klasykę dreszczowca, niemniej późniejszy kult postaci Lectera jest przesadzony i wyolbrzymiony odpowiednim marketingiem. Harris nie chciał kontynuować jego losów po ucieczce z więzienia, uznając całkiem słusznie, że "Milczenie owiec" udanie zamyka koleje losów Starling i Lectera. Niemniej pod naciskiem gawiedzi i zapewne solidną zaliczką napisał "Hannibala" absolutnie zbędną i niepotrzebną kontynuację, dając masom ich ulubieńca Lectera. Świadczy o tym prosty i dający szpadlem między oczy tytuł. Niestety im więcej Lectera, tym jest gorzej, już tak nie fascynuje, raczej odpycha, momentami wręcz śmieszy. Lecter z "Hannibala" stanowi parodię samego siebie z dwóch wcześniejszych powieści Harrisa, zero suspensu, sam zjadany mózg, ohyda i krwiożercze świnie. Kicz i tandeta, ale chyba podana z rozmysłem, ku uciesze niewysublimowanej gawiedzi. Szkoda tylko w tym wszystkim agentki Starling. Do tego dochodzą dziwne konstrukcje w postaci "pałacu pamięci" doktora Lectera i obraz fabularnej mizerii zostaje dopełniony. 

Z kolei "Hannibal rising", czyli teoretycznie, jak tytuł wskazuje, geneza Lectera takiego jakim go znamy, to już niestety mocno mizerny i słaby skok na kasę. Szkoda się w ogóle nad tym gniotem rozwodzić więcej. 


Reasumując z tego wszystkiego wynika, że najlepiej było, gdy Hannibala Lectera czytelnik znał niejako stojącego w drugim szeregu, jak właśnie w "Czerwony smoku" i "Milczeniu owiec". Był wtedy owiany nimbem złowróżbnej tajemnicy, mrocznej, a jednocześnie fascynującej swoją erudycją i inteligencją. Późniejsze komercyjne gnioty tylko spłaszczyły i odarły Lectera z grozy, pozostawiając kicz i brutalne rozpasanie. Pustą w środku wydmuszkę. Jeżeli komuś zależy na dobrych wrażeniach niech poprzestanie na przeczytaniu "Czerwonego smoka" i "Milczenia owiec". W tych powieściach Hannibal Lecter spełnia swoją powszechnie znaną rolę inteligentnego i przerażającego socjopaty. 

Brak komentarzy: