sobota, 3 stycznia 2015

Skrót za siatkę cz.8 (Niven, Fadiman, Simpson, Ford)

Larry Niven, Stephen Barnes "Park marzeń" (ocena 6/10)Powieść czytana w ramach odskoczni od "Domu łańcuchów" Steve'a Eriksona, w zasadzie spełniła swoje zadanie. Nieskomplikowana, nie przeciążająca zwojów mózgowych rozrywka, mimo to wnosząca pewien bagaż wiedzy na temat kuriozalnych tworów, jakimi są kulty cargo na wyspach Melanezji.
Niven, jeden z gwardii tzw. klasyków s-f, zbratał się z bliżej nieznanym Barnesem, tworząc prostą w obsłudze opowiastkę o parku rozrywki oferującym futurystyczne LARP-y, w którym zostaje popełnione morderstwo na jednym ze strażników parku. Przez długi czas w kręgu zainteresowania autorów znajduje się sama gra w mity melanezyjskie, a dopiero w końcówce kwestie kryminalne nabierają rumieńców.
Przyzwoita dawka rozrywki, czuję się po niej wypoczęty. Nic nadzwyczajnego, ale można przeczytać. "Ark marzeń" jest tak w ogóle początkiem 4-tomowej serii, pozostałe trzy powieści nie zostały jednak do dnia dzisiejszego wydane w Polsce.

Jeffrey Ford - "Asystentka pisarza fantasy" (zbiór opowiadań) ocena 9/10
Kilkanaście opowiadań wydanych w omnibusie razem z powieścią "Portret pani Charbuque". Przeczytane jeszcze w listopadzie, więc już za niewiele pamiętam szczegółów, ale za to pozostał przyjemny posmak specyficznej lektury, intrygująca mieszanka Ballarda, Dicka i Kinga. Szczególnie ten pierwszy się kojarzy z Fordem, z uwagi na łatwość, z jaką Ford operuje językiem pisanym, widać to zwłaszcza porównując "W drodze do Nowego Egiptu" z "Kobietą, która liczy swoje oddechy". Przy tym, pomimo całej zabawy językiem, opowiadania Forda są klasyczne w formie, czyli najważniejsze elementy to dobry pomysł i puenta, i to puenta nie taka z czapy wzięta, lecz będąca logicznym następstwem fabuły. Większość historii w ten sposób została z powodzeniem napisana, świadczy to tylko o kreatywności i kunszcie pisarskim Jeffreya Forda.
Wszystkie nowele stoją na wysokim poziomie, osobiście jednak wyróżniłbym następujące:
"Z głębi kanionu" (świetny klimat i mistyka)
"Zombie Malthusiana" (pomysł i puenta)
"Daleka oaza" (genialny pomysł i wykonanie!)
"Reparata" (wyborne odwrócenie schematu fantasy)
"Pływanie w Lindrethool" (podobna idea co w filmie"Ona", ale o wiele oryginalniejsze wykonanie).
Bardzo przyjemny, lekki w odbiorze, wart polecenia zbiór opowiadań.

Jeffrey Ford - "Portret pani Charbuque" (ocena 8/10)
Ford przedstawia tutaj w narracji pierwszosobowej malarza portretów, który tworzy unikatowe dzieła dzięki umiejętności odwzorowania określonych momentów ludzkiej egzystencji. Trzeba namalować obraz małżeńskiego szczęścia? Proszę bardzo, szeroki uśmiech, serdeczny uścisk męża na kobiecej talii, patrzeć prosto. Bezpieczny obraz pożycia małżeńskiego, zamiast bladej, zmęczonej kobiety w objęciach wampira. Trzeba poprawić dzieło Boga? Nie ma sprawy, tu zasłonimy szparę między zębami, tu zmniejszymy zbyt wydatny nosek, odejmiemy lat umiejętnie operując światłocieniem. Sztuka zaglądania w ludzkie dusze.
Piero Piambo to portrecista, malujący grzeczne wizerunki bogaczy, żyjący bezpiecznie, ale bez większych, artystycznych ambicji. Poznajemy go w chwili, gdy rozmyśla nad swoją grzeczna sztuką, marząc o tworzeniu niepokornych dzieł jak "Śmierć na bladym koniu" Rydera. Tymczasem do portrecisty Piero Piambo zgłasza się kobieta, która zamawia portret bez możliwości oglądania jej wizerunku przez artystę. W tym samym mniej więcej czasie w okolicy zaczynają ginąć kobiety, a ich śmierć poprzez nieustający krwotok z oczu, budzi w Piambo skrajne przerażenie. 
Na kanwie tak zarysowanego pomysłu Ford kreśli oniryczną wizję tajemnicy pani Charbuque oraz powolnego upadku Piambo w otchłań szaleństwa. Jest to napisane swobodnym, poetyckim wręcz stylem Forda, prowadząc do niejednoznacznego zakończenia. Bardzo dobra powieść z elementami fantastyki. 

Joe Simpson "Dotknięcie pustki" (ocena 7/10)
Chyba najsłynniejsza, niebeletrystyczna rzecz traktująca o walce o przetrwanie. Autobiograficzna historia dwójki wspinaczy, którzy postanowili zdobyć zachodnią ścianę andyjskiego szczytu Siula Grande (6344 n.p.m.). Wbrew powszechnie przyjętym założeniom (mającym chyba pogłębić symbolikę opowieści) Simpson i Yates nie byli przyjaciółmi, a jedynie kumplami wspinaczkowymi, realizującymi wspólną pasję. W tym środowisku istotna jest nie tyle przyjaźń, co znajomość umiejętności wspinaczkowych partnera, bo od tego zazwyczaj zależy życie. 
"Dotknięcie pustki" z początku irytuje. Zamiast konkretnych, twardych informacji o skali trudności szczytu, podejścia, drogi wspinaczkowej i innych obiektywnych faktów (tak jak to było ładnie opisane w "Białym pająku") Simpson karmi czytelnika nieprecyzyjnymi opisami, które niewiele wnoszą. Dopiero od momentu wypadku pojawia się mapka oraz precyzyjne opisy obiektywnych pułapek zejścia. Opis walki obydwu wspinaczy jest emocjonujący i świadczy o bohaterskiej walce o życie, od której czytelnik nie może się oderwać. Przy tym Simpson i tak miał furę szczęścia, że szczelina, do której wpadł, była płytka oraz znajdowała się praktycznie u podstawy szczytu, tak że do czołgania miał tylko spad.
W ostateczności zatem "Dotknięcie pustki" to świetna książka, która jednak nie oddaje nawet ułamka tego, co mógł czuć Simpson podczas walki o życie. Sam autor to podkreśla w epilogu, jednocześnie zaznaczając pewne kwestie związane z syndromem stresu pourazowego. Właśnie te końcowe słowa dają obraz tego jakim koszmarem i przekroczeniem granic ludzkiej wytrzymałości było dla Simpsona czołganie się ze złamaną noga kilkanaście kilometrów w wysokogórskim krajobrazie. Warto obejrzeć także świetny film Kevina Macdonalda, by sobie to w pełni uzmysłowić.
wierzchołek Siula Grande
Simon Yates pochylający się nad Joe Simpsonem
Joe Simpson
Simon Yates
Anne Fadiman "Ex libris" (ocena 1/10)
Zbiór esejów dla maniaków czytania. Autorka, wykorzystując naturalną erudycję i popisując się mimowolnie swoją wiedzą literacka i oczytaniem, pisze o typowych objawach zadurzenia książkami: o prywatnych księgozbiorach, czytaniu wszystkiego, ile wlezie (np. instrukcji obsługi kosiarki do trawy), dedykacjach, białych krukach, własnej twórczości, manii korekty, plagiatach (najlepszy esej zbioru), dbaniu o książkę (używać zakładek!). Pretensjonalność autorki na akceptowalnym poziomie, naprawdę czytało się to świetnie, do momentu, gdy w eseju "Zamki moich przodków" pojawiło się następujące zdanie "Księgozbiór naszego ojca obejmował cztery strony świata i trzy tysiąclecia, chociaż jego najmocniejszą stronę stanowiła angielska poezja i beletrystyka z osiemnastego i dziewiętnastego wieku. Jedynym śmieciem - względnym, rzecz jasna - była tutaj fantastyka naukowa (...)". O tempora, o mores! Nie wiem jakie były intencje autorki piszącej to konkretne zdanie, ale biorąc pod uwagę, jaka literatura przewija się przez "Ex libris", to stosunek Fadiman do science fiction odebrałem jako nokautujący cios lewym sierpowym. Całe wcześniejsze pozytywne wrażenie szlag trafił i nie mogę wystawić oceny innej niż 1/10, pomimo tego że w tym samym eseju pojawia się mądry wniosek, że dziecko nie będzie lubiło czytać, jeżeli nie będzie widzieć czytającego rodzica. Niestety, tym jednym, niepozornym zdaniem o fantastyce pani Fadiman przekreśliła cały swój pozytywny obraz w moich oczach, zamieniając go na wizerunek pretensjonalnej czytelniczki "prawdziwej" prozy.
Fantastyka to królowa literatury, poszukiwanie nowych dróg, nowych rozwiązań, nowe opcje, to rozwój, to dynamika. Fantastyka to fundament literatury (vide tak chętnie cytowana przez autorkę "Odyseja" Homera). Fantastyka nie jest samozadowoleniem, tkwieniem w zastałych strukturach, jest wyjściem do przodu, wizualizacją wyobraźni autora. Nadto, z czysto literackiego punktu widzenia, fantastyka (oczywiście mam na myśli np. Dicka, a nie Meyer) to wyzwanie intelektualne o niebo większe niż kolejna lektura Shawa (nic mu nie ujmując). W końcu fantastyka to nieograniczone możliwości wyobraźni, których nie daje tzw. literatura obyczajowa. Zatem, jeżeli znawca literatury, jakim się mieni pani Fadiman, w ten sposób podchodzi do fantastyki naukowej, to tym samym oznajmia, że guzik wie na temat literatury, a jej oczytanie jest w gruncie rzeczy zwyczajnym, pretensjonalnym snobizmem.

Brak komentarzy: