niedziela, 3 stycznia 2016

Wielka Gra

Nowy rok nastąpił, wypada go więc rozpocząć recenzją powieści czytanej na przełomie dwóch lat.
Była Wielka Gra rosyjsko-brytyjska na froncie azjatyckim w XIX wieku, jest i teraz Wielka Gra geopolityczna, w której światowe mocarstwa ścierają się o swoją rolę w Nowym Porządku. Jeżeli ktoś nie wie, o czym piszę, to odsyłam np. do wykładów Jacka Bartosiaka na YT, gdzie ten uznany geopolityk wskazuje, że wszelkie konflikty na Bliskim Wschodzie, inwazja muzułmańska na Eurokołchoz, tzw. wojna na Ukrainie, to wszystko i wiele innych większych lub mniejszych wydarzeń, to tak naprawdę echa narastającego konfliktu o panowanie nad światem, panowanie nad morzami, a co za tym idzie nad gospodarką światową, bo gospodarka światowa to głównie gospodarka morska. Gambit, partia szachów, w której narody i państwa pełnią rolę pionków na szachownicy, a rolę królów i królowych przypadają dla największych mocarstw (Eurokołchoz w tym układzie należałoby traktować zarówno jako poszczególne części składowe, jak i całość, ale może nie będę teraz wnikał). 
Czytając "Trupią otuchę" wizja aktualnych geopolitycznych szachów pomiędzy Rosją, Chinami, USA nakładała mi się na "nieszkodliwą" partyjkę szachów między dwoma królami rozdania*, a resztą pionków-bohaterów. To jest właśnie Wielka Gra, z jednej strony o prestiż, o to kto jest większym kozakiem wśród wampirów**, na drugiej szali życie bohaterów, ot błahostka. 
Dan Simmons kreśli wizję świata, w którym pewne jednostki wyposażone w unikatowe skile polegające na przejmowaniu kontroli nad umysłami innych ludzi, pozbawiają człowieka autonomii, czynią z niego zombie na usługach. Do walki z tymi wampirami stają polski Żyd, młoda Murzynka i otyły szeryf z Charleston oraz murzyński gang z Filadelfii, przeciwko sobie mając jednych z najpotężniejszych i najbogatszych ludzi na świecie, którzy w dodatku mogą ich kontrolować. 
Co prawda "Trupia otucha" nie wyrasta ponad swój gatunek (thriller z elementami grozy), niemniej rzadko spotyka się akcyjniaka tak świetnie dopracowanego w szczegółach oraz potrafiącego trzymać w napięciu przez niemal tysiąc stron. Na szczególną uwagę zasługuje kreacja bohaterów u Simmonsa, jest ich tutaj kilkunastu, a każdy jest wyrazisty i odznacza się swoją indywidualnością. Dotyczy to nie tylko wyżej opisanych bohaterów, ale przede wszystkim wampirów, Barent, Harod, Oberst, Sutter, czy Melanie wymiatają, jeśli idzie o charakterystykę postaci. Co więcej Simmons umiejętnie rozwija swoich bohaterów na przestrzeni tych tysiąca stron.
Oprócz postaci także fabuła trzyma równy, wysoki poziom, a są momenty wręcz wgniatające fotel (cała akcja w Germantown i Grumbelthorpe) czy genialnie klimatyczne (partia szachów we wspomnieniach wojennych Saula). Jest też trochę wątków związanych z Polską (Chełmno, Sobibór, Łódź), główny bohater kilka razy przeklina po polsku (jestem ciekaw, czy w oryginale faktycznie było przekleństwo po polsku). W każdym razie robi wrażenie konsekwencja i pieczołowitość Dana Simmonsa w wykonaniu swojej koncepcji fabularnej, nic tu nie jest pozostawione przypadkowi, zwłaszcza autor stara się wyjaśnić szczegółowo "wampiryzm" od strony naukowej. 
Jest tu oczywiście kilka drobnych niedociągnięć, nie zmienia to jednak faktu, że "Trupia otucha" to wyśmienita porcja rozrywki, zapewniająca także gorzką refleksję nad otaczającym nas światem. 
Grumbelthorpe, Germantown w Filadelfii
Fan-art do powieści
Inny fan-art
* nie będę zdradzał o kogo chodzi, żeby nie psuć lektury
** jak wynika z treści książki, określenie to jest tak naprawdę nieco mylące :)

Brak komentarzy: