czwartek, 21 stycznia 2016

Ebola cz.2 (Richard Preston - "Strefa skażenia")

5 października 2014r. zamieściłem na blogu recenzję powieści "Ebola". Pisałem wtedy m.in., że Ebola w jakiejkolwiek postaci nie zagraża ludzkości jako takiej, no chyba że nagle 7 miliardów ludzi zacznie kąpać się w krwi chorych na ebolę, czy też nie przestrzegać elementarnych zasad higieny.

Wbrew gromkopierdnym hasłom marketingowym na okładce książki, "Strefa skażenia" to głównie opis wydarzeń, które miały miejsce w amerykańskim mieście Reston w 1989r., kiedy to w małpiarni pewnej firmy importującej małpy wybuchła epidemia nowego wirusa, później nazwanego ebola reston. O tych wydarzeniach (podczas których ostatecznie nie zginął żaden człowiek, żaden też nie uległ zakażeniu wirusem) traktuje 2/3 książki Prestona, reszta opowiada o wydarzeniach związanych z występowaniem pozostałych filowirusów, czyli marburga, eboli zair i eboli sudan. 
Nancy i Jerry Jaax, epidemiolodzy wojskowi, którzy występują w książce Prestona 
spotkanie studentów z autorem
"Strefa skażenia" jest niestety książką słabą, napisana jest głównie w tonie taniej sensacji, a sam autor chyba nie za bardzo wie, jak pisać, co chwila nadużywa takich ostatecznych terminów jak "zagłada ludzkości", "eksterminacja", "prawie zniszczył ludzką populację w płd Sudanie" (tj. 150 na 250 osób zakażonych, coś mała ta populacja) oraz stara się cały czas podtrzymywać atmosferę armagedonu, czy to poprzez zawarty w tonie sensacyjnym opis wydarzeń w Kenii 1980 (marburg), południowym Sudanie w licpu 1976r. (ebola sudan), północnym Zairze we wrześniu 1976r. (ebola zair), czy laboratoryjny wirus ebola reston z 1989r. Całość uzupełniona jest sformułowaniami jak z podróby Homera "wirus przeszedł jak ogień", "uderzył w niego jak bomba", ciężko się to czyta, kiedy nie jest się kilkunastoletnim gówniarzem, na którego kiedyś takie tanie zagrywki działały. Dopiero, gdy autor zaczyna sprawozdawczo, bez emocji, relacjonować wydarzenia, wtedy czytało się z większym zainteresowaniem, Tak naprawdę z całej książki wystarczy przeczytać niektóre rozdziały z części pierwszej (te opisujące epidemie w Afryce) oraz rozdział "Najgroźniejszy szczep", gdzie znajduje się podsumowanie wiedzy na temat ebola. Reszta to tylko męczarnie z chaosem narracyjnym i pisaniem autora o niczym. Tematyka jest oczywiście bardzo interesująca, natomiast sama książka jest słabiutka, napisana chaotycznie, kiepska stylistycznie. Nadto, pomimo że to praktycznie literatura faktu, to autor pozwala sobie na dziwne zagrywki typu opis koszmarnego snu szeregowca biorącego udział w oczyszczaniu małpiarni w Reston, o ataku małpy dzierżącej strzykawkę w ręku. Czemu to ma służyć, poza próbą wywołania tandetnej grozy, to nie wiem. 

Dla uporządkowania tematyki filowirusów (wirusów nitkowatych):
- marburg, bardzo zakaźny drogą bezpośredniego kontaktu z wydzielinami chorego, śmiertelny na poziomie 20-60%
- ebola sudan, bardzo zakaźny drogą bezpośredniego kontaktu z wydzielinami chorego, śmiertelny na poziomie 30-70%
- ebola zair, bardzo zakaźny drogą bezpośredniego kontaktu z wydzielinami chorego, śmiertelny na poziomie 50-90%
- ebola reston, bardzo zakaźny drogą oddechową wyłącznie wśród małp, śmiertelny na poziomie 50-90%.

Rzeczą, która naprawdę intryguje jest zagadka, dlaczego tak bliźniaczo podobne do siebie pod względem molekularnym wirusy ebola zair i ebola reston tak różnie reagują na ludzi. Jest to szczególnie istotne, jeżeli weźmie się pod uwagę, że wysoce letalny dla ludzi ebola zair przenosi się drogą bezpośredniego kontaktu z wydzielinami chorego organizmu, natomiast nieszkodliwy dla człowieka bliźniak ebola reston drogą oddechową. Ebola zair zatem jest niegroźny globalnie, z uwagi na sposób przenoszenia się i wysoką śmiertelność gospodarza, przez co łatwo jest izolować wirusa. W związku jednak z tym, że w przyrodzie wszystko ewoluuje, powstaje pytanie, co się stanie, gdy ebola reston zmutuje i zacznie być groźny dla ludzi albo też ebola zair zmutuje i zacznie przenosić się powietrzem? Wtedy faktycznie gromkopierdne hasła o zagrożeniu dla ludzkości ze strony eboli mogą stać się faktem, a średniowieczna dżuma przy eboli będzie niegroźną bajeczką dla dzieci. Z książki "(...) wirusy zair i reston są tak podobne do siebie, że trudno byłoby powiedzieć, czym się różnią (...)".

Drugą intrygującą kwestią, pytaniem, które stawia książka, a które nurtuje wirusologów od kilkudziesięciu lat, jest to, gdzie w strefie tropikalnej znajduje się rezerwuar filowirusów. Zdaniem Prestona ich matecznikiem jest grota Kitum w masywie góry Elgon położonej w zachodniej Kenii, przy granicy z Sudanem, Zairem, jeziorem Wiktorii oraz w masywie Wielkiego Rowu Afrykańskiego. Inną wysuniętą przez Prestona hipotezą, już mocno bajkową, jest, że wszystkie współczesne, "demoniczne" wirusy takie jak właśnie filowirusy i wirus HIV (którego genezą jest także Afryka tropikalna, rozniesiona po świecie po zabetonowaniu magistrali kinszaskiej) pojawiły się w wyniku wyniszczenia przyrody równikowej, lasów, zwierząt, rabunkowego wyjaławiania przyrody przez ludzi. Coś w tej teorii jest, ale nie da się tego udowodnić.

Podsumowując, "Strefa skażenia" jest słabo napisaną książką, natomiast warto się z nią zapoznać, bo w dosyć przystępny sposób (i jest to jedyna zasługa autora) prezentuje wszystkie znane do tej pory filowirusy. 
siostra Marietta nad grobami bliskich, ofiar ebola zair 1976r. (zdjęcie pojawia się w książce, wrzucałem je też swego czasu  na bloga we wpisie z 5.10.2014r.
Krótki wywiad z Karlem Johnsonem, któremu zawdzięczamy nazwę wirusa ebola. 
grota Kitum, pan Chepso opowiada m.in. o zwyczajach słoni związanych z właściwościami geologicznymi groty Kitum, szkoda że tak kaleczy angielski, w tle słychać nietoperze, domniemanych nosicieli filowirusów
tutaj nieco bardziej przystępnie o grocie Kitum i eboli
zajawka WHO z 2014r. o fizycznych objawach eboli
i jeszcze bajeczka o zarażaniu ebolą

Ps. Richard Preston to brat Douglasa Prestona, którego sensacyjne powieści dosyć często czytam i recenzuję.

1 komentarz:

best places to visit in dharamshala pisze...

I have bookmarked it and I am looking forward to reading new articles. Keep up the good work!
Keep blogging