środa, 19 czerwca 2013

Kiedy odchodzi ktoś bliski...

... nawet, jeżeli jest to tylko i aż pies, który był z rodziną przez 13 lat, to pozostawia po sobie pewną niewysłowioną i nieoczekiwaną pustkę w sercu. Kiedy myślę, że już nigdy nie zobaczę tego uśmiechniętego pyska, tej nieustającej próby polizania ręki, tych nieustających natrętnych skoków na mnie, tych dołów kopanych z zaciętością psiego kreta, tego poczucia, że jest ktoś, kto czeka na mnie, może mnie nie widzieć kilka miesięcy, ale zawsze rozpozna i będzie się cieszył na mój widok bez pretensji, bez żalu, ot czystą radością, kiedy nie chcę sobie wyobrażać, że już nigdy nie dane mi będzie spojrzeć w te mądre, psie ślepia, ogarnia mnie żal, że życie przemija, a odejście jest bolesne. Pisząc te słowa płaczę za psem, któremu z własnego egoizmu i niedoskonałości, nie dałem tyle miłości i przywiązania, ile jestem w stanie dać, a jednocześnie który był i tak wdzięczny za to, co dostaje. 
Żegnaj Rocky! Cierpiałeś, byłeś dzielny, nie poddawałeś się, chciałeś żyć pełnią psiego życia. Dziękuję i powodzenia w psim raju!!!


1 komentarz:

Mara Galli pisze...

Rocky, a ja o Tobie tylko czytałam i pamiętam, że Twoje zdjęcie służyło kiedyś za awatar... Piesku, zapytaj w niebie o Kubę Pierwszego i Kubę Drugiego, oba małe, niepozorne, ale tak cwane, że załatwią Ci z pewnością fantastyczne lokum, miejsce w stołówce i wejściówkę do parku dla VIPów. Nie martw się, wszystko będzie dobrze — już zawsze. Bon voyage.

No i się poryczałam...